Grocholski Remigiusz Adam (1888-1965), przybrane nazwisko Żukowski, pseud. Brochwicz, Doktor, Inżynier, Miś, Waligóra. Dyplomowany oficer służby stałej kawalerii WP: major (1927). Przeniesiony w stan spoczynku w 1934 r. Podpułkownik (11 listopada 1942).
Urodzony 3 września 1888 roku r. w Strzyżawce, pow. Winnicki na Podolu, syn Tadeusza, ziemianina i Zofii Zamoyskiej. Po ukończeniu gimnazjum w Odessie i Wydz. Prawno-Historycznego Uniwersytetu w Petersburgu, przez kilka lat leczył gruźlicę w Zakopanem i Davos. Od lipca 1915 r. jako pełnomocnik Czerwonego Krzyża, był oficerem do specjalnych poruczeń namiestnika Kaukazu. W marcu 1917 r. organizator i przewodniczący zjazdu Związku Wojskowych Polaków w Batumi – Tyflisie (obecnie Tbilisi), od grudnia tego roku szef oddz. II sztabu III Korpusu Polskiego na Wschodzie. W styczniu 1919 r. aresztowany na krótko w Warszawie jako (przypadkowy) uczestnik zamachu stanu gen. Mariana Januszajtisa. Od marca 1919 r. oficer służby stałej WP, początkowo dowódca szwadronu ciężkich karabinów maszynowych 12 Pułku Ułanów. Po ukończeniu pierwszego kursu Wojennej Szkoły Sztabu Generalnego (lipiec-październik 1919) pozostał tam jako tłumacz. Od grudnia tego roku adiutant 15 Brygady Piechoty, od lipca 1920 r. szef oddz. III sztabu 6 Armii, uczestnik wojny 1920, od września 1920 r. szef oddz. II sztabu Grupy gen. Władysława Jędrzejewskiego. W marcu 1921 r. został szefem oddz. III (operacyjnego) w Dowództwie Obrony Plebiscytu (Naczelnej Komendzie Wojsk Powstańczych) w czasie II Powstania Śląskiego, m.in. był autorem projektu rozkazu operacyjnego nr.1 o rozpoczęciu powstania. Używał wówczas pseud. Brochwicz. Od listopada 1921 r. inspektor granicy wschodniej w woj. Wołyńskim, w 1923 r. krótko pracował w Wojskowym Instytucie Naukowo-Wydawniczym, następnie był tłumaczem w WSWoj. Po ukończeniu kursu doszkolenia w Centralnej Szkole Jazdy w Grudziądzu (1923 – 1924) i IV kursu doszkolenia w WSWoj. (1924 – 1925) był od października 1925 r. oficerem oddz. III Biura Ścisłej Rady Wojennej, od sierpnia 1926. adiutantem ministra spraw wojskowych Józefa Piłsudzkiego. Od 1932 r. dowódca szwadronu, potem zastępca dowódcy 1. pułku strzelców konnych, z dniem 31 sierpnia 1934 r. został przeniesiony w stan spoczynku. Poświęcił się wówczas pisarstwu i malarstwu.
Członek – założyciel Towarzystwa Wiedzy Wojskowej i Aeroklubu RP. Autor artykułów w fachowej prasie wojskowej.
W czasie kampanii wrześniowej 1939 r. zorganizował w połowie września oddział konspiracyjny „Brochwicz”, który od 28 września do zakończenia działań wojennych wykonywał zadania rozpoznawcze na rzecz SGO Polesie gen. Franciszka Kleberga. Podczas okupacji niemieckiej stał na czele organizacji konspiracyjnej „Brochwicz” na terenie Lubelszczyzny. Używał wówczas pseudonimu Brochwicz, Miś. Po podporządkowaniu tej organizacji ZWZ, w kwietniu-maju 1940 r. pozostawał początkowo bez przydziału.
Członek komitetu redakcyjnego „Biuletynu Żołnierskiego” wydawanego od sierpnia 1940 r. pisma TAP, potem Konfederacji Zbrojnej. Wiosną 1941 r. złożył w Komendzie Głównej ZWZ projekt stworzenia organizacji dywersyjnej, która miałaby – wobec przewidywanego konfliktu między Niemcami i ZSRR – działać na tyłach frontu niemiecko – radzieckiego. Od września 1941 r. szef sztabu i zastępca p.płk. Jana Włodarkiewicza komendanta „Wachlarza”, w stopniu majora dyplomowanego pod pseud. Doktor, Inżynier, Waligóra. Mianowany podpułkownikiem rozkazem L21/BP z 11 listopada 1942 r. Po śmierci Włodarkiewicza od kwietnia-maja 1942 r. do marca 1943 r. był komendantem „Wachlarza”. Mieszkał wówczas przy ulicy Puławskiej 103 pod nazwiskiem Żukowski. W czasie Powstania Warszawskiego od 1 września 1944 komendant V Rejonu (Mokotów Dolny) Obwodu Mokotów Okr. Warszawa AK. pod pseud. Waligóra (całość sił tego rejonu utworzyła pułk „Waligóra”). Ciężko ranny 25 września, dwa dni później został wyprowadzony z terenu walk przez łączniczki wraz z ludnością cywilną opuszczającą Mokotów.
Po wojnie mieszkał w Szklarskiej Porębie, a od 1954 r. w Warszawie. Zmarł 17 marca 1965 r. w Cannes. Pochowany na cmentarzu wojskowym w Laskach pod Warszawą. Odznaczony pięciokrotnie Krzyżem Walecznych, Medalem Niepodległości z mieczami (1934), Virtuti Militari V i IV klasy.
Gdy nieprzyjaciel od południa zbliżył się i wzmógł się jego ogień, ostrzeliwujący z kilku stron Sadybę, słabo obsadzoną, część plutonów powstańczych zaczęła wycofywać się w nieładzie ku północy. Przebywający na Sadybie ppłk Waligóra jednak opanował położenie zawracając wycofujących się; por. Leonard (Xawery Grocholski) i strzelec Wojtek wyróżnili się, spokojem i przykładem pociągając za sobą zachwianych. [s. 346]
Komenda V Rejonu
M.P. 13.9.44.
Pkt 1. Położenie własne. Mimo najintensywniejszej akcji dokonanej (przez nieprzyjaciela) w celu opanowania Dolnego Mokotowa i Czerniakowa, posiadany teren został zasadniczo utrzymany. Po dwudniowych bezustannych atakach jedynie na odcinku rtm. Gardy opuszczono dwa domy od strony ulicy Czerniakowskiej z powodu otoczenia z trzech stron oraz zawalenia się ściany.
Pkt 2. Położenie nieprzyjaciela. Zasadniczo bez zmian; zdaje się, że uwaga nieprzyjaciela jest skierowana na Wisłę, czego dowodem jest skierowany w tym kierunku ogień artylerii niemieckiej. Klasztor na Służewcu, plac Bernardyński oraz rejon szosy Wilanowskiej były ostrzeliwane przez samoloty sowieckie bronią pokładową. Obserwowano wybuchy artyleryjskie na Stacji Pomp oraz na Służewcu. Samoloty sowieckie bombardowały rejon na zachód od Mokotowa około godziny 14.
Pkt 3. Przebieg zdarzeń. W ciągu nocy na odcinku kpt. Janusz – rtm. Garda jedynie słaba działalność artylerii, czołgów i broni maszynowej. Nieprzyjaciel ściągnął na noc swoje najdalej wysunięte placówki. Od rana dnia dzisiejszego względny spokój na wszystkich odcinkach, jedynie na styku między kpt. Januszem a rtm. Gardą między ul. Belwederską, a Górską przeciekają patrole nieprzyjaciela. Nad ranem słychać było ruchy czołgów nieprzyjaciela w kierunku Czerniaków – Belwederska i Czerniaków – plac Bernardyński. Na odcinku Królikarni spokój. Na odcinku „K 1” (fort) dwóch ludzi zostało wczorajszego dnia zabitych w wyniku ostrzeliwania bronią pokładową z samolotów niemieckich.
Pkt 4. Stan moralny i fizyczny. Stan moralny i fizyczny na ogół dobry, stan fizyczny jak w dniu wczorajszym (przemęczenie)…
…Komendant V Rejonu
(-) Waligóra ppłk (Remigiusz Grocholski)
Rozdzielnik: Przedkładam dowódcy Obwodu V
Komendant V Rejonu (aa)
Do wiadomości: Baon „Oaza”, baon „Ryś”, „K 1”, OSV.
Komenda Rejonu V
Komenda Obwodu V
M.p. dn. 22.9.44
I. Położenie
A. Własne: Bez zmian. Stałe prace ziemne.
B. Sąsiadów i wiadomości z innych terenów.
1. Rejon Łazienek. W ciągu wieczora i w nocy stałe odgłosy walki. Ogień artylerii niemieckiej i rosyjskiej oraz ogień granatników, broni maszynowej i kb. Wg zdania obserwatora odgłosy walk zbliżają się do nas.
2. Front wschodni. Obustronna działalność bardzo słaba. Artyleria sowiecka ostrzeliwała rejon ulicy Czerniakowskiej, rejon kościoła Bernardyńskiego i rejon Sadyby, Siekierki i rejon Łazienek.
Artyleria niemiecka ostrzeliwała: okolice Łazienek, Pragę, Wał Miedzeszyński i rejon kościoła w Glinkach. Balony obserwacyjne sowieckie ukazywały się: w kierunku Alei Waszyngtona i w kierunku Wawra.
C. Npla. Npl wykuł nowe stanowiska dla ckm na ulicy Dworkowej.
Jeden patrol npla w składzie 1/6 był koło godziny 1 w domach na ulicy Piaseczyńskiej róg Dolnej. Słaby ogień nękający granatników, km. i kb. W ciągu nocy od godziny 22 do 3 słychać było w rejonie Bruhn-Werke ruch samochodowy, kołowy, pracę silnika, komendy i zatrzymywanie się. Cały ten ruch wg meldunku „Oazy” kieruje się na Chełmską, Czerniakowską na Wilanów. Jest to już druga noc, z której otrzymuję meldunki o ruchu npla na południe.
II. Przebieg działań i wydarzenia.
Działania. Dwa patrole wysłane przez szwoleżerów celem podjęcia zasobnika, który spadł przy murze ulicy Dworkowej, musiały się wycofać z powodu stałego oświetlenia terenu i ognia npla. Zasobnik przed świtem został przez npla podjęty. Walka o unieruchomione samochody na przedpolu Królikarni. W ciągu południa dnia 21 b. m. Stały przyjazd i odjazd czołgów, które nie mgły doczepić samochodów z powodu ostrzału naszych placówek; pod wieczór npl podjechał samochodem Czerwonego Krzyża i pod pozorem usuwania rannych zdołał zabrać jeden samochód ciężarowy. Gdy npl chciał powtórzyć tę operację, został ostrzelany i odjechał.
O godzinie 20 został z „K 1” wysłany patrol 9 ludzi, który wyniósł rzeczy, wymienione w punkcie: zdobycze. Przy samochodzie zostawiono w tym czasie osłonę, która została o godzinie 22 odpędzona przez 4 czołgi. Samochód został zabrany przez te czołgi. Z mundurów zdobytych wynika, że samochody należały do dywizji „Hermann Goering”.
Wydarzenia: Dnia 21.9.44. godz. 9-10 przelot samolotów niemieckich w kierunku Powiśla, godzina 15 – podpalenie pociskami zapalającymi domu na rogu ulic Dolnej i Konduktorskiej, o godzinie 21 jeden samolot sowiecki został zapalony nad Śródmieściem.
III. Różne.
Straty własne: jeden pdch. i jeden strzelec ranni. Straty npla: łącznie w czasie walki o samochody d-ca „K 1” melduje 40 zabitych i rannych.
Zdobycze: tysiąc pięćset sztuk amunicji kal. 7,9 mm do kb., 5 sztuk „panzerfaust”, 1 garłacz i 30 pocisków, sprzęt sapersko-minierski, mundury i bielizna.
Stan moralny dobry, fizyczny – w oddziale batalionu „Oaza-Ryś” bardzo duże przemęczenie.
Zamiar: okopywanie, rozpoznanie bojowe.
Komendant Rejonu V
(-) Waligóra ppłk (Remigiusz Grocholski)
GAZETA WYBORCZA
Włodzimierz Kalicki 2 maja 2005 r.
Choć polityczna decyzja o rozpoczęciu powstania zapadła na przedwczorajszym zebraniu kierownictw konspiracji cywilnej i wojskowej, choć zaprzysiężeni powstańcy od ponad 20 godzin wydobywają ze skrytek broń i potajemnie przenoszą ją w rejony koncentracji oddziałów uderzeniowych, to jednak formalny rozkaz o rozpoczęciu walki zbrojnej podpisać musi Wojciech Korfanty
O świcie strajk paraliżuje Górny Śląsk. Stoją wszystkie zakłady przemysłowe. Uchwałę o strajku i o rozpoczęciu w nocy trzeciego już powstania śląskiego podjęto przedwczoraj na tajnym zebraniu przedstawicieli polskich ugrupowań politycznych, związków zawodowych i dowództwa konspiracji wojskowej. Wojciech Korfanty, polski komisarz plebiscytowy i niekwestionowany przywódca śląskich Polaków, potajemnie dowiedział się tego dnia, że Komisja Międzysojusznicza nadzorująca plebiscyt postanowiła przydzielić większość spornych terenów Niemcom.
Wyją fabryczne syreny, biją dzwony kościelne. Polscy Ślązacy wyrywają sobie z rąk wczorajszy numer „Gońca Śląskiego”, organu prasowego Polskiego Komisariatu Plebiscytowego. Z wściekłością komentują informację gazety o uchwale przemysłowców niemieckich, którzy jakoby postanowili, że w wypadku przyznania Polsce Górnego Śląska zniszczą tam wszystkie fabryki i kopalnie.
Choć polityczna decyzja o rozpoczęciu powstania zapadła na przedwczorajszym zebraniu kierownictw konspiracji cywilnej i wojskowej, choć zaprzysiężeni powstańcy od ponad 20 godzin wydobywają ze skrytek broń i potajemnie przenoszą ją w rejony koncentracji oddziałów uderzeniowych, to jednak formalny rozkaz o rozpoczęciu walki zbrojnej podpisać musi Wojciech Korfanty. Późnym rankiem podpułkownik Maciej hr. Mielżyński, naczelny dowódca konspiracji wojskowej na Śląsku, wychodzi ze swego gabinetu w ponurym gmachu bytomskiego hotelu Lomnitz. W hotelu mieści się kwatera główna polskiego Dowództwa Obrony Plebiscytu, rezydują tu polscy politycy. Ppłk Mielżyński niesie teczkę z najważniejszym w jego wieloletniej karierze wojskowej dokumentem – rozkazem rozpoczęcia powstania. Za pułkownikiem idą szef powstańczego sztabu major Stanisław Rostworowski i pierwszy oficer operacyjny por. Remigiusz hr. Grocholski.
Ppłk Mielżyński w asyście oficerów wchodzi do obszernego gabinetu Wojciecha Korfantego. Prócz gospodarza zastaje tam jednego z przyjaciół i najbliższych współpracowników Korfantego, adwokata Konstantego Wolnego. Przez dłuższą chwilę panowie rozważają, jak po wybuchu walk zmieni się sytuacja polityczna. Wreszcie ppłk Mielżyński otwiera teczkę i podaje tekst rozkazu do podpisu. Ale ciężar odpowiedzialności nieoczekiwanie paraliżuje Korfantego. Z piórem w ręku zastyga nad kartką papieru. Zaskoczony ppłk Mielżyński, który świetnie wie, że nie ma już odwrotu, poleca mjr. Rostworowskiemu i por. Grocholskiemu złożyć szczegółowy raport o przygotowaniach do walki. Korfanty nadal wpatruje się jak sparaliżowany w kartkę z rozkazem. Nieznośną ciszę przerywa Konstanty Wolny: „Wojtek, skoro powiedziałeś a, powiedz też i b!”.
Korfanty składa podpis. Godzinę później depeszuje do premiera Wincentego Witosa: „Wobec stanu rzeczy i olbrzymiego rozgoryczenia ludu nie jestem zdolny spełniać więcej naczelnego mego zadania, a mianowicie utrzymania ładu i porządku na terenie plebiscytowym. Z tej przyczyny niniejszym składam urząd komisarza plebiscytowego, podkreślając, że wszelkie usiłowania w kierunku cofnięcia mego postanowienia pozostaną bez skutku”. Składając dymisję z urzędu autoryzowanego przez Warszawę, Korfanty politycznie asekuruje władze Rzeczpospolitej.
Ale polski rząd za wszelką cenę chce uniknąć zbrojnej konfrontacji. Politycy i wojskowi uważają, że powstanie jest słabo przygotowane, a rozpoczęcie walk grozi interwencją armii niemieckiej.
Telefon z Warszawy do hotelu Lomnitz. Premier Wincenty Witos przekazuje Korfantemu oficjalne stanowisko zajęte przez rząd na dzisiejszym tajnym posiedzeniu: „Rząd kategorycznie sprzeciwił się rozpoczęciu powstania”. Korfanty, który chwilę wahań nad kartką z rozkazem ma już za sobą, twardo odpowiada premierowi, że powstania odwołać już nie można. Nie wzrusza go nawet argument Witosa, że przeciwny walce jest także naczelnik państwa Józef Piłsudski.
Tuż przed godziną 19 Korfanty jeszcze raz depeszuje do Witosa. Przekazuje pomyślną informację, że głównodowodzący wojsk międzysojuszniczych na Śląsku Francuz gen. Gratier najwyraźniej nie ma nic przeciw zbrojnej akcji Polaków. Prócz tego Korfanty prosi o potwierdzenie dymisji ze stanowiska komisarza plebiscytowego.
Telegram Korfantego ląduje na stole, przy którym radzą ministrowie. Co rusz wybuchają spory i kłótnie. Reprezentujący Narodową Partię Robotniczą Jan Jankowski domaga się poparcia przez rząd akcji zbrojnej na Śląsku, ale ministrowie ostatecznie podejmują uchwałę wzywającą Korfantego do zapobieżenia powstaniu. Premier Witos wychodzi do swego gabinetu i dzwoni do Korfantego. „Jestem niewolnikiem wypadków” – słyszy od niego. Witos wraca na salę obrad rządu. W tej sytuacji ministrowie przegłosowują podjęcie akcji dyplomatycznej wspierającej powstanie.
A powstańcy już się zbierają. Przychodzą z nimi niezaprzysiężeni Ślązacy, domagają się broni. Za trzy, cztery godziny ruszą do walki, ale w wielu tajnych punktach koncentracji atmosfera przypomina niedzielne pikniki. Ochotnicy palą ogniska, śpiewają piosenki. Oficerowie z trudem zaprowadzają wojskowy porządek.
W tym czasie kilkusosobowe grupy dywersyjne Dowództwa Oddziałów Destrukcyjnych polskiej konspiracji rozpoczynają akcję „Mosty”. Od jej powodzenia zależy przyszłość powstania. Chodzi o zniszczenie mostów na Odrze i odcięcie w ten sposób sił niemieckich na prawym brzegu od dostaw i wsparcia z głębi Niemiec. Kluczowe znaczenie ma liczący 200 metrów długości most w Szczepanowicach pod Opolem. Dowództwo akcji w Szczepanowicach obejmuje osobiście szef Oddziałów Destrukcyjnych kpt. Tadeusz Puszczyński „Wawelberg”. Po zmroku spod klepiska w stodołach Damboniów i Biasów dywersanci wydobywają lonty, spłonki i 320 kg silnego materiału wybuchowego – melinitu. Dosyć, by wysadzić dwa granitowe, grube na trzy metry filary mostu.
Ale saper Wiktor Wiechaczek nieoczekiwanie odkrywa, że kilkumetrowej długości wolnopalny lont Bickforda prawie cały zamókł. Co robić? Na dwa ładunki lontu nie wystarczy. „Wawelberg” decyduje, że trzeba wysadzić choć jeden filar, za to porządnie, za pomocą całych 320 kg melinitu. Ale jak? Eksplozja tak wielkiej ilości melinitu zainicjowana pojedynczym detonatorem może rozrzucić minę, zanim zostanie zdetonowana całość materiału wybuchowego. A wtedy skończy się nie na powaleniu przęsła, lecz na efektownym, ale nieszkodliwym fajerwerku. Wiechaczek, były saper armii niemieckiej, od ręki konstruuje w stodole specjalny detonator. Do blaszanej puszki wkłada cały zapas kilkuset spłonek z piorunianem rtęci i dopycha jeszcze 10 kg melinitu. Powinno zadziałać. Jest tylko jeden kłopot – nawet najlżejszy wstrząs spowoduje wybuch spłonek i detonatora.
Oddział „Wawelberga” w ciemnościach skrada się w stronę mostu. Każdy modli się, by niosący detonator Wiechaczek nie potknął się albo nie kichnął. Kwadrans przed północą dywersanci minują środkowy filar mostu. Mocują na nim 50-kilogramowe skrzynki z melinitem, a pośrodku Wiechaczkową puszkę z piorunianem rtęci.
Gdy Wiechaczek w ciemnościach kończy mocować suchy odcinek lontu, na biurku dowódcy wojsk powstańczych płk. Mielżyńskiego dzwoni telefon. Z Warszawy. Płk Bogusław Miedziński na polecenie szefa sztabu generalnego gen. Władysława Sikorskiego próbuje wymusić odwołanie powstania.
„Powstania zbrojnego nie jestem w stanie powstrzymać” – odpowiada ppłk Mielżyński.
Pod mostem w Szczepanowicach Wiechaczek podpala lont. W tym momencie patrol strzegący mostu podnosi alarm. Polacy odskakują w chaszcze. Chwila oczekiwania i – nic. Cisza. „Wawelberg” wraz z Wiechaczkiem i 18-letnim górnikiem Hermanem Jurzycą, uczestnikiem obu poprzednich powstań, wracają pod filar. Pół metra od detonatora zgasł lont. „Wawelberg” i Wiechaczek wycofują się, Jurzyca podpala niedopałek lontu jeszcze raz i zmyka co sił. Potężny wybuch. Wielkie przęsło majestatycznie wali się na ziemię.
ADAM REMIGIUSZ GROCHOLSKI
* 4.IX.1888 – + 17.III.1965
OFICER UŁANÓW PODOLSKICH
SZEF ODDZIAŁU III. SZTABU 2 DW. JAZDY – 1920.
SZEF ODDZIAŁU III. POWSTANIA ŚLĽSKIEGO – 1921.
SZEF ADJUTANTURY MARSZ. J. PIŁSUDSKIEGO – 1926.
Z-CA D-CY I. PUŁKU STRZELCÓW KONNYCH – 1932-34.
D-CA ORG. „BROCHWICZ” – 1939-40 D-CA „WACHLARZA” A.K. 1941-43
D-CA PUŁKU „WALIGÓRA” W POWST. WARSZAWSKIM 1944
PUŁKOWNIK DYPL. ODZNACZONY KRZYŻAMI:
(tu na tablicy przytwierdzone są krzyże)
BARBARA Z CZETWERTYŃSKICH
* 21.VI.1900 GROCHOLSKA + 23.VII.1970
MATKA DZIESIĘCIORGA DZIECI, UCZESTNICZKA
POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944,
ODZNACZONA KRZYŻEM WALECZNYCH.
RODZICOM ZA DAR ŻYCIA, WIARĘ, PRZYKŁAD
SŁUŻBY BOGU, OJCZYŹNIE, BLIŹNIM
WDZIĘCZNE CÓRKI I SYNOWIE.
4. IX. 1988.
Polubiłam później ten wielki, słoneczny, nieładny salon, w którym zaczęłam funkcjonować jako sekretarz osobisty Marszałka. Ale zrazu nie aprobowałam takiego biura…
Wniosłam się tam któregoś dnia rano, już w tej granatowej, perkalowej sukni pod szyję w białe groszki. Przyjął mnie tym razem okazały nowy adiutant, który dla rozmaitości nic o mnie nie wiedział, rotmistrz Remigiusz Grocholski.
– Pani na sekretarza osobistego? – patrzał na mnie jak na wariatkę.
– Owszem – powiedziałam, zrażona brakiem wszelkiej owacji z jego strony – czy jest tu dla mnie biurko?
– Nie ma nic, jest tylko pokoik dla adiutantury. I w ogóle ja nic o tym nie wiem.
– To ja poczekam. [s. 147]
Rotmistrz Grocholski (Remigiusz, przyp. HKG), z którym najkrócej kolegowałam, miał szeroki gest i prześliczną postawę. Nikt tak nie umiał wejść i wyjść z pokoju, zdawałoby się z pozoru – łatwa rzecz, a właściwie jedna z najtrudniejszych. Na przykład – wychodząc skądś – zamknąć tak za sobą drzwi, żeby się nie obracać bezmyślnie i niezgrabnie w kółko przy klamce. Rotmistrz pisał wiersze i malował, toteż nigdy nie bywał nudny i bardzo go lubiłam. [s. 201]
Zarzucić można, że moja uwaga o rtm. Grocholskim jest błaha. Otóż nie. Kwestia tak zwanej prezencji błaha nie jest. Tu znowu, jak i w ubraniu, wyrażają się zalety i wady człowieka przez gesta zewnętrzne, ów wehikuł duszy. Zaniedbując te gesta, przez niechlujne i śmieszne ułożenie, dajemy nieraz o sobie innym zupełnie fałszywe pojęcie. [s. 203]
„Ścieżka obok drogi”
Kazimiera Iłłakowiczówna
Towarzystwo Wydawnicze „Rój” Warszawa 1939
Literackie wspomnienie o Józefie Piłsudskim z okresu pracy poetki w MSW
Mowa pogrzebowa wygłoszona w Kościele św. Krzyża przez. Jana Zieję, ps. Rybak, kapelana pułku Baszta
W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego, Amen. Dobrze się stało, że ta trumna wróciła z Francji z Lazurowego wybrzeża i że spocznie w Polsce, jeżeli już nie tam o czem marzyło się kiedyś śp. Pułkownikowi Remigiuszowi, to tu na Ziemi Mazowieckiej. Dobrze, że spocznie na cmentarzu w Laskach podwarszawskich, na którym spoczywają żołnierze 1939 roku, którzy przedzierali się ku Warszawie z pod Kutna, z pod Modlina, wśród żołnierzy Armii Krajowej, którzy zginęli jeszcze przed wybuchem Powstania Warszawskiego, czy też w czasie samego Powstania. Dobrze, że ta trumna wróciła tu bo ciało człowieka w niej spoczywającego pragnęło tego odpoczynku w Ziemi Ojczystej. Dobrze, że ta trumna znalazła się tutaj i mogą przy niej stanąć koledzy zmarłego i wartę przy niej trzymać, a niektórzy tak jak śp. Pułkownik Remigiusz kiedyś z całą rodziną tak oni stanęli przy ołtarzu aby na tym pogrzebie zasilić się Ciałem Najświętszym Jezusa Chrystusa. Dobrze, że ciało tego żołnierza wróciło tu do nas, zranione w służbie wojennej już w Pierwszej Wojnie Światowej, ciężko zranione w Powstaniu Warszawskim. Ś.P. Remigiusz Grocholski usiłował w życiu swoim i w żołnierskiej swej służbie łączyć ideały chrześcijańskie z ideałami służby żołnierskiej. Od dzieciństwa marzył o szabelce, którą wywalczy wolność Polsce. W miarę jak poznawał los ludzki na ziemi i to czem jest Krzyż Jezusa Chrystusa nad ludzkością cała wzniesiony, zdawało mu się, że to ideały chrześcijańskie i rycerskie należy jak najbardziej łączyć ze sobą. Wielu tak myślało, wielu tak i dotąd myśli, że miecz i krzyż mogą być w jakiejś zgodzie. Ale myśl ludzka sięga głębiej i widzi głębiej i dalej i wyżej niż widzieliśmy w naszej młodości, gdyśmy po kryjomu modlili się o wojnę powszechną za wolność wszystkich ludów. Myśl ludzka teraz w głębokiej zadumie i coraz wyraźniej widać, jak Krzyż Jezusa Chrystusa, jak Jego Imię w światłości idzie w górę, w górę ponad narody, ponad wieki, a wszystko inne chowa się jakoś niżej i szuka dla siebie miejsca. Takie myśli nieraz przychodziły śp. Pułkownikowi Remigiuszowi.
Takie myśli wypowiedział w książce swojej jeden z żołnierzy I Wojny Światowej, przy tej trumnie warto te słowa przypomnieć: „Zali tę zionącą na wszystek świata przepaść zdziczenia i nienawiści zdołamy zasypać jak faszyną jedynie gruzem polskich ciał pozbawionych ducha wyższego niż ten zły duch miotający się w przepaści?”. Czemś zasadniczo innym stać się musimy przeciw okropnej duszy tych naszych nieprzyjaciół. Musimy wystawić wszystko zwyciężające Boskie Człowieczeństwo Duszy naszej. Ś.p. Remigiusz Grocholski nieraz nad tymi sprawami się zastanawiał i myślą swoją zmagał się z myślami innych ludzi wypowiedzianych o tych sprawach, szukał oparcia dla człowieka jako człowieka, szukał oparcia nie w czemś co trwa jeden dzień, jeden rok, jedną pięciolatkę, ale co nie przemija. I widział tyko jeden taki punkt, o który człowiek może się oprzeć i nie zginąć. Tym punktem dla śp. Pułkownika Remigiusza był tylko ten jedyny, który JEST, gdy wszystko przemija. Jedyny, który Jest – BÓG. Jedyny, który jest, ku Niemu wszystko, ku niemu wszystko!
Szedł przez życie tak wiernie do końca. Zapewne i ci najbliżsi jego najbliżsi z rodziny, żona czcigodna przez swą pracę i swą służbę, dzieci wiernie stojące przy rodzicach, teraz już i wnuki zapewne pójdą za tą najwyższą wskazówką, jaką im udziela życie tego Żołnierza Polski, Żołnierza Bożego. W naszej pamięci na długo pozostanie ten, któregośmy tak często widzieli w kościele ss. Wizytek przystępującego do Komunii Św. Razem z rodziną swoją. W pamięci najbliższych na długo zostanie ten, który każdą ważniejszą czynność swoją zaczynał od zwrócenia się do Matki Najświętszej „Pomnij o najlitościwsza Panno Mario…”
Zanim ta trumna będzie z kościoła wyniesiona, zanim odprawimy tu ostatnie nad nią modlitwy, zwróćmy się do Boga ze słowami „O Boże Jedyny, przed Tobą nikt nie staje czysty, okaż swe miłosierdzie słudze swojemu, który za życia nosił na sobie znamię Trójcy Przenajświętszej”.
Przemówienie Generała Juliusza K. Rómmla
Widzę Twoje oczy, te uśmiechnięte i te smutne zatroskane. Uśmiech Twój widzę, bo mam Ciebie w pamięci swojej i sercu swoim. Wiem, że radujesz się widząc tutaj na tym cmentarzu żołnierskim zebranych Tobie najbliższych ludzi. Jest tu Twoja czcigodna Małżonka, z którą dzieliłeś wszystkie trudy i wszystkie niewygody, wszystkie upadki i wszystkie wzloty. Była Twoją podporą w całym Twoim życiu, pomagała wychować całą Twoją Gromadkę na uczciwych, dzielnych, utalentowanych ludzi. Widzisz tu tak samo kolegów kombatantów z różnych stron, z Wilna i Lwowa, ze Śląska Górnego, z całej Polski, bo byłeś zawsze wszędzie tam, gzie Polska była w potrzebie. Należałeś do tego pokolenia, które wyrąbało granice Polski. Jeżeli my mamy teraz Polskę to zawdzięczamy Ją temu pokoleniu, do którego Ty należałeś. Kiedy przypominam Ciebie, a poznaliśmy się 50 lat temu, jeszcze grzmiały działa I Wojny Światowej, kiedy Polacy z całego świata zlecieli się, aby wyrąbywać przyszła Polskę, nie zabrakło i Ciebie i potem, kiedy fatalna sytuacja dla państw zaborczych zrobiła to, że wszystko rozwaliło się, wtedy Polacy w tej zawierusze wojskowej i dziejowej zebrali się ażeby z orężem w ręku przebić się do swojego kraju. Pamiętam Ciebie pod Kijowem, pod Winnicą. Stworzyliśmy razem z Tobą Polskie Wojsko, tak zwaną „Lekką Brygadę Trzeciego Korpusu”. Byłeś moim pomocnikiem, wysłałem Ciebie do Warszawy, ażeby dowiedzieć się „co słychać”. Ty pierwszy przepiłeś się przez wszystkie fronty, przez tę pożogę na Podolu, gdzie płonęły ośrodki polskie, gdzie każda chałupa była nam wrogą. Ty potrafiłeś przebić się do Warszawy i przyniosłeś nam wieść, że Niemców tłuką na zachodzie, że bliski czas, kiedy Polska stanie na nogi i będzie wolna i niepodległa. A potem zaczęła się wojna o naszą Ojczyznę. Ty byłeś wszędzie, byliśmy z Tobą w tych podjazdach i w tych walkach na południu pod Równem, pod Korosteniem, pod Komarowem, byłeś tam ranny, wszystko pamiętam i wszystko noszę w swoim sercu. Byłeś żołnierzem wszędzie. A potem Powstanie Górnośląskie, też Ty organizowałeś, według Twojego planu wybuchło ono. Więc moi kochani, tak zebrani tak chce Bóg, że my jesteśmy tylko przejściowymi gośćmi na tym świecie, każdy z nas odejdzie, ale nie odejdzie to, co każdy z nas zrobił, zostaną nasze czyny.
Więc Remigiusz Grocholski odszedł fizycznie, ale duchowo jest zawsze z nami. Jego czyny mówią same za siebie. Więc Panie Pułkowniku Kochany, śpij spokojnie na tym cmentarzu żołnierskim, gdzie są wszystko Twoi Koledzy tych wysiłków o stworzenie naszej Ojczyzny. Zrobiłeś wszystko i dla społeczeństwa i dla rodziny, dla kraju i narodu. Pamięć o Tobie nie przestanie żyć w naszych sercach i naszych duszach. Cześć Tobie.
Przemówienie gen. Leona Bukojemskiego
Garstka uczestników powstań Górnośląskich chce pożegnać Pułkownika Remigiusza Grocholskiego naszego szefa sztabu Trzeciego Powstania. Przepraszam, że może wrócę do historii, było pierwsze i drugie powstanie śląskie zwycięskie. Jednakowoż nie udało się nam w tym pierwszym i drugim powstaniu tej ziemi górnośląskiej przyłączyć do Polski. Wtenczas zwróciliśmy się do wojska Polskiego, które wydelegowało ówcześnie majora Remigiusza Grocholskiego na Górny Śląsk, ten związał się z misją międzysojuszniczą, której przewodził generał Le Rond.
Wojska okupacyjne angielskie i włoskie były nam przeciwne, jednak kochany nasz szef sztaby powstania Trzeciego Górnośląskiego związał się z generałem Le Rond i razem wystąpili z planem, który opracował Remigiusz Grocholski, stwarzając front północny, wschodni i południowy. W zwycięskiej walce zajęliśmy Górę św. Anny.
Po ciężkich walkach odstąpiliśmy, ale co zostało, została tam ziemia nasza i nasza krew i to było powodem, że ta ziemia, która była zawsze nasza, pozostała naszą. Cześć Tobie Majorze, Szefie Sztabu Wojsk Górnośląskich.
Przemówienie ordynata Jana Zamoyskiego
…można powiedzieć, walka dzisiejszych czasów, to walka miłości przeciw nienawiści, walka ducha, przeciwko materii. I On był tym, który tych szczytnych ideałów bronił, bo na to ażeby równowaga istniała między Duchem a Materią muszą być te krańcowości. On był nią – niestety nie zawsze Mu się w życiu układało jak tego życzył sobie, niemniej przechodził przez życie z tym ideałem, który od początku sobie obrał. Dzisiaj w kościele rzesze liczne żegnały Remigiusza Grocholskiego., ostatnią oddając Mu usługę, żegnały nie ciało, żegnały tego Ducha, który jednak przemówił, który jednak do umysłów trafi. Jeżeli w życiu naszym słyszeliśmy nieraz : „Remiś fantasta, Remiś nie realny czasami”, musiał nim być, musiał, żeby się przeciwstawić tym, którzy sobie zbytnio doczesne życie obrali za cel.
I dzisiaj żegnając Jego, żegnając tego, który o pół pokolenia starszy od nas, wielu takim jak ja i młodszym pokazał drogę. Chwała Jego pamięci.
Przemówienie płk Alfreda Paczkowskiego ps. Wania
W imieniu byłych żołnierzy ze zgrupowania „Wachlarz” żegnam Dowódcę „Wachlarza” Pułkownika Grocholskiego. Pułkownik Grocholski był nie tylko naszym, dowódcą w sensie wojskowym i dawał nam przykład swojej osobistej odwagi, brał udział w akcjach, do których nie był zobowiązany. Zostanie w naszej pamięci jeszcze jako człowiek, jako wielki człowiek, jako myśliciel pełen optymizmu i wiary w ludzi. Taki w naszym życiu i naszej pamięci Pułkownik Zostanie.
Przemówienie płk Józefa W. Rokickiego ps. Karol
Przypadło mi w udziale pożegnanie w imieniu własnym i w imieniu żołnierzy z dywizji Mokotowskiej, w okresie powstania – wybitnego dowódcy, bohaterskiego żołnierza i najszlachetniejszego człowieka, jakiego w swoim życiu spotkałem, pułkownika Remigiusza Grocholskiego. Po chlubnej pracy w konspiracji pułkownik Grocholski w czasie Powstania dowodził na Mokotowie wschodnim odcinkiem, luźno zabudowanym, a więc narażonym na częste ataki wroga. Lice Podchorążych, Konduktorska i inne, to są pomniki Jego chwały w Powstaniu. W czasie końcowym Powstania, kiedy był otoczony czołgami z dywizji pancernej „Herman Goering” walczył niezmordowanie o każdą ulicę, o każdy dom, o każde gruzy.
Był nie tylko dowódcą, ale i strzelcem z broni przeciwpancernej. Dziś żegnamy Cię Kochany Pułkowniku z bólem głębokim, o Tobie nigdy nie zapomnimy, bohaterstwo Twoje w Powstaniu Warszawskim, stało się tym, że nad Tobą pochylać się będą przyszłe pokolenia polskich żołnierzy.
Przemówienie Stanisława Ledóchowskiego
Pułkownik Remigiusz Grocholski był przyjacielem mojego Ojca, był Ojcem moich najserdeczniejszych przyjaciół, lecz przede wszystkim był przyjacielem, nauczycielem i drogowskazem dla nas, młodego pokolenia Polaków. I tutaj na ostatnim apelu z Nim razem, chciałbym złożyć przyrzeczenie, że my młodzi nie zapomnimy nigdy o Jego słowach, o Jego czynach i Jego celach. I jak tylko będzie potrzeba tak jak On chciał pójdziemy jak kamienie przez Boga rzucone na szaniec, którego On był współtwórcą.
dodatek do Gazety Wyborczej. 19 marca 2007 r. (pobierz dokument PDF – 507 KB)
Pliki zamieszczono w formacie PDF. Do otwarcia potrzebny jest program Acrobat Reader, który można bezpłatnie pobrać ze strony Adobe.
GROCHOLSKI Remigiusz Adam (1888-1965) – działacz wojskowy, pseud.: Brochwicz, Miś,, Doktor, Inżynier, Waligóra. Urodzony 22.VIII.1888 ` w Strzyżawce powiatu winnickiego Był synem → Tadeusza i ob. Zofii z Zamoyskich. Ukończył gimnazjum w Odessie i wydział historyczno-filologiczny Petersburskiego uniwersytetu Kilka lat leczył się na gruźlicę w Zakopanem i Davos. Następnie pracował w Czerwonym Krzyżu na Kaukazie.
Około 1914 r. przebywał, przypuszczalnie jakiś czas na Podolu. W tym roku stał się członkiem PSGR. Od grudnia 1914 r. służył w wojsku rosyjskim: najpierw w wojsku, policji Kaukazu, a od lipca przyszłego roku – oficerem do zleceń specjalnych u namiestnika Kaukazu. Organizator Zjazdu polaków-wojskowych w Batumi-Tyflisie został wybrany jego przewodniczącym (III.1917). Od grudnia tego samego roku dowodził II oddziałem III sztabu Polskiego korpusu na wschodzie. W styczniu 1919 r. został aresztowany w Warszawie jako członek (losowy) próby zamachu stanu gen. М. Januszajtisa, jednak bardzo szybko zwolniony. Od marca 1919 r. oficer Wojska Polskiego: Najpierw dowodził eskadrą karabinów maszynowych 12. pułku ułanów. Po ukończeniu pierwszego roku szkoły wojskowej (VІІ-X.1919) pozostał w niej jako tłumacz. Od grudnia tego samego roku został adiutantem 15 brygady piechoty, z lipca 1920 r. – szefem III oddziału sztabu 2 dywizji kawalerii, od sierpnia tego samego roku – referentem w III oddziale sztabu 6 armii. Brał udział w wojnie 1920 r., od września 1920 r. został szefem III oddziału sztabu grupy gen. W. Jędrzejewskiego. W marcu następnego roku został szefem działu PI w głównym dowództwie powstańczych wojsk w czasie III powstania Śląskiego, w szczególności był autorem projektu rozkazu operacyjnego nr 1 o starcie powstania. W tym czasie używał pseud. Brochwicz.
Był członkiem-założycielem stowarzyszenia wojskowej wiedzy (IX.1919) i aeroklubu Rzeczypospolitej Polskiej (1921). Od listopada 1921 r. służył inspektorem wschodniej granicy w woj. wołyńskim. W 1923 r. krótko pracował w Wojskowym naukowo-wydawniczym instytucie, a następnie jako tłumacz w Wyższej szkole wojskowej. Ukończył kurs przekwalifikowania w Centralnej szkole kawalerii w Grudziądzu (1923-24) i IV kurs przekwalifikowania w Wyższej szkole wojskowej (1924-25). Od października 1925 r. był oficerem III oddziału kancelarii rady Wojskowej, od sierpnia 1926 r. adiutant → J. Piłsudskiego. W 1927 r. otrzymał stopień majora. Od 1932 r. był dowódcą szwadronu, a następnie zastępcą dowódcy 1 pułku strzelców konnych. 31.VIII.1934 przeszedł na emeryturę, poświęcił się działalności literackiej i malarskiej. Opublikował szereg artykułów w fachowej prasie wojskowej.
Z pocz. wojny 1939 r. zorganizował w połowie września konspiracyjną dział „Brochwicz” dla działalności wywiadowczej na pomoc Samodzielnej grupy operacyjnej „Polesie”. Podczas niemieckiej okupacji kierował konspiracyjną organizacją o tej samej nazwie na Lubelszczyznę; używał pseud. Brochwicz і Miś. Po podporządkowania organizacji Związku walki zbrojnej w kwietniu – maju 1940 r. pozostawał poza sprawami. Był członkiem komitetu redakcyjnego czasopisma „Biuletyn Żołnierski”, wydawanego od sierpnia 1940 r.
Wiosną 1941. złożył dowództwu Związku walki zbrojnej projekt utworzenia organizacji dywersyjnej, która w razie konfliktu zbrojnego między Niemcami i ZSRR by działała w tyłach niemiecko-radzieckiego frontu. Od września 1941 r. był szefem sztabu i zastępcą dowódcy, a od kwietnia 1942 roku do marca 1943 r. – dowódcą organizacji dywersyjnej Związku walki zbrojnej i Armii Krajowej „Wachlarz”. Najpierw miał stopień majora, a od 11.ХІ.1942 – ppłk; działał pod pseud. Doktor, Inżynier, Waligóra. Potem mieszkał w Warszawie pod nazwiskiem Żukowski. W czasie powstania Warszawskiego 1.IX.1944 był dowódcą V dzielnicy (Dolny Mokotów). Ciężko ranny 25.IX, po 2 dniach był wywieziony z terenu walk.
Po wojnie mieszkał w Szklarskiej Porębie, a od 1954r. – w Warszawie. Został wyróżniony krzyżem Walecznych (pięciokrotnie), medalem Niepodległości z mieczami (1934), krzyżem Virtuti Militari V i IV kl.
Zmarł 17.III. 1965 w Cannes, został pochowany na wojskowym cmentarzu w Laskach pod Warszawą. Był żonaty (ślub 11.Х. 1925 z Barbarą Czetwertyńską (21.VI. 1900, Suchowola -23.VII. 1970, Warszawa), córką ks. Seweryna Franciszka Czetwertyńskiego i Zofii Barbary z Przeździeckich, uczestniczki powstania Warszawskiego, odznaczonej krzyżem Walecznych. Miał z nią siedmioro synów i trzy córki.
Список членов ПОСХ; — Remigiusz Adam Grocholski «Doktor»* //wilk.wpk.p.lfidj.pl/~whatfor/biog_grocholski.htm; Remigiusz Adam hr. Grocholski* //www.polskiebiografie.com/classifieds.php?a=2&b= 1262; *Remigiusz Adam hr. Grocholski* // https://grocholski.pl/ galeria/full/3_32.jpg; Wachlarz* //www.wilk.wpk.p.lodz. pl/~whatfor/wachlarz.htm; – ДАВО: ф. 904, oп. 21, српр. 19, арк. 163 зв.-164.