Grocholski Remigian Michał h. Syrokomla (1643-1705), pułkownik król., chorąży bracławski. Syn Andrzeja Jakuba i Heleny z Makarewiczów-Iwasieńcewiczów; wcześnie rozpoczął zawód żołnierski pod kierunkiem swego ojca, rotmistrza husarskiej chorągwi Władysława Dominika Zasławskiego, który walczył pod Zbarażem i przeciw Szwedom. Sam Remigian walczył już w r. 1660 pod Cudnowem i Słobodyszczami pod dowództwem hetmana Jerzego Lubomirskiego. Wierny temu wodzowi w czasie rokoszu, znajdował się przy nim w r. 1665 pod Częstochową, gdzie przyczynił się do jego zwycięstwa, lecz był ciężko ranny.
W roku 1666 brał udział w bitwie pod Mątwami. W jednej chorągwi znajdowali się wówczas jednocześnie Andrzej G. Z synem. Po śmierci ojca ok. 1667 r. zajął się Remigian porządkowaniem spraw majątkowych na Wołyniu i Kijowszczyźnie, w związku z czym był uwikłany w skomplikowany, połączony ze zbrojnymi zatargami, proces z Łaszczami, Charłęskimi, Lesznickimi, Drużbicami i in. spadkobiercami fortuny po wygasłych Makarewiczach. Z woj. kijowskim podpisał w r. 1669 elekcję króla Michała Korybuta. Pod Chocimiem walczył w r. 1673 jako porucznik husarii. Nieustannie łączyło go braterstwo broni z synami jego pierwszego wodza, Jerzego Lubomirskiego. Otrzymał od nich pewne zapisy majątkowe w woj. krakowskim i objął w posesję klucz mikluszowski pod Bochnią, skutkiem czego w r. 1674 już z tym województwem brał udział w elekcji Jana III. W r. 1683 jako pułkownik król. Przy boku Hieronima Augusta Lubomirskiego wziął udział w wyprawie wiedeńskiej, odznaczając się szczególnie pod Preszburgiem i Klosterneuburgiem; w operacjach tych miał sobie powierzone dowództwo większych jednostek bojowych i uważany był za jednego z lepszych pułkowników. Wkrótce potem otrzymał chorąstwo bracławskie (1686).
W tym czasie został właścicielem dóbr Mietniów pod Krakowem. W r. 1700 odbył Grocholski poselstwo do chana krymskiego, Dewlet Giraja, z czego w czerwcu n. R. sekretarz tego poselstwa złożył w Warszawie relację. Bezżenny i bezdzietny, sporządził Grocholski w r. 1703 we Lwowie testament, zapisując cały majątek członkom rodziny i czyniąc znaczne legaty na rzecz kościołów i klasztorów. Stryjem jego był prowincjał Dominikanów Ezechiel Hieronim Grocholski, a wujem prymas Stefan Wydżga. Grocholski zmarł 6 X 1705 r. w Lubczy, pochowany został w kościele reformatów w Bieczu. Epitafium Grocholskiego z dobrym jego portretem znajduje się w Tuchowie koło Tarnowa w ufundowanej przezeń kaplicy w kościele.
„Polski słownik bibliograficzny” tom VIII Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wydawnictwo PAN Wrocław – Kraków – Warszawa, 1959-1960
Korpus Lubomirskiego bił się na terenie Dolnej Austrii i pograniczu Moraw i Słowacji, odgrywając w tych walkach istotną rolę. Potem brał udział w walkach pod Wiedniem i w drugiej bitwie pod Parkanami. Ponieważ niewiele na ten temat napisał nawet biograf Hieronima Lubomirskiego K. Piwarski, warto poświęcić temu zagadnieniu więcej uwagi.
Ofensywa powstańczych oddziałów węgierskich wspartych przez wojska tureckie doprowadziła już latem 1682 r. do opanowania przez nich znacznych połaci Górnych Węgier. Jeszcze przed podpisaniem układu sojuszniczego między cesarzem a Sobieskim, rezydent cesarski H. Ch. Zierowsky, we wrześniu 1682 r. bez powodzenia usiłował nakłonić króla polskiego do udzielenia pomocy oddziałom cesarskim w Górnych Węgrzech. Wówczas próby te spotkały się z odmową, ale sytuacja zmieniła się diametralnie, kiedy podpisano polsko- austriacki układ sojuszniczy. Na ponowną prośbę Zierowskyego o pomoc w styczniu 1683 r. Sobieski odpowiedział pozytywnie, zażądał jednak, by korpus polski, wobec nie zatwierdzenia jeszcze traktatu przez sejm, został zaciągnięty na imię cesarza [1].
Dowództwo nad korpusem władze cesarskie zaproponowały chorążemu koronnemu Hieronimowi Lubomirskiemu. Ten śmiały i ambitny człowiek odznaczył się już jako dowódca jazdy we wcześniejszej wojnie polsko-tureckiej. Co ciekawe cesarzowi nie przeszkadzał fakt, że ledwo 5 lat wcześniej ten sam Lubomirski organizował pomoc dla walczących z cesarzem powstańców węgierskich. W lutym 1683 r. Lubomirski przyjął cesarską propozycję i jako Feldmarschall-leutnant w marcu rozpoczął zaciągi. Korpus posiłkowy Hieronima Lubomirskiego składał się wyłącznie z jazdy, bo na niej głównie Austriakom zależało. Wkrótce Lubomirski wyniesiony już do godności marszałka nadwornego koronnego otrzymał od Zierowskyego zaliczkę i mimo protestów opozycji na sejmie przystąpił do werbunku żołnierza, głównie w pobliżu granicy Śląskiej. Łączna liczebność korpusu wynieść miała ponad 2800 żołnierzy w dwóch regimentach rajtarów, regimencie dragonów i w 4 chorągwiach pancernych. Etat dla regimentów rajtarów i dragonów był identyczny z 10-kompanijnymi regimentami austriackimi, natomiast chorągwie pancerne nawiązywały do wzorów polskich [2].
Należy od razu powiedzieć, że jest pewne zamieszanie w kwestii typologii w stosunku do regimentów konnych. Zgodnie z nomenklaturą austriacką, gdzie kawaleria dzieliła się wyłącznie na regimenty kirasjerów i dragonów oba regimenty powinny nazywać się kirasjerskimi. Jednak brak pancerzy charakterystycznych dla austriackich kirasjerów powoduje, że w opracowaniach spotyka się także określenia regimenty rajtarskie. Pewną poszlaką wyjaśniającą o jaki rodzaj jazdy w końcu chodziło może być fakt, że w dokumentach niemieckich regimenty nazywane są rajtarskimi a nie kirasjerskimi (reiterregimenten) i tak je będziemy nazywać.
Chętnych do zaciągu nie brakowało, gdyż warunki jakie oferowali werbownicy Lubomirskiego, były bardzo korzystne. Wyższy niż w wojsku polskim był nie tylko żołd, ale także zaliczki. Zgodnie z podpisaną 1 lutego 1683 r. umową w składzie korpusu posiłkowego Hieronima Lubomirskiego znalazły się:
– dwa regimenty rajtarskie: jeden szefostwa Lubomirskiego pod dowództwem płk. Jana Butlera oraz drugi pod komendą płk. Jana Kazimierza Tedtwina;
– regiment dragonii pod komendą płk. Kazimierza Königsegga;
– 4 chorągwie pancerne.
Regimenty rajtarskie i dragońskie tworzono według etatów austriackich, identycznych dla kirasjerów i dragonów i obejmujących sztab (11 osób) oraz 10 kompanii po 80 żołnierzy każda. Chorągwie pancerne miały liczyć po 100 ludzi, a ich rotmistrzami byli Grocholski, Mroczek, Bielicki i Kreuz. Ogólne dowództwo nad chorągwiami pancernymi sprawował płk. Grocholski [3].
Jak wiemy regiment kawalerii cesarskiej składał się etatowo z 811 żołnierzy. Prawie identycznie wygląda skład i obciążenie kosztami zarówno w regimentach kirasjerów jak i dragonów cesarskich. Jedyną różnicą jest to, że kirasjerzy mają o 1 funkcyjnego więcej w każdej kompanii, co oznacza 10 w regimencie, a za to przy tej samej liczebności ogólnej oznacza mniej o 10 szeregowych niż w regimencie dragonii (prima plana 110:100 i gemajni 660:670); w obu regimentach była taka sama liczba kaprali – po 30. Miesięczny koszt utrzymania obu rodzajów regimentów był bardzo podobny i wynosił dla regimentu dragonii 6630 talarów, a regimentu kirasjerów 6882 tal. W rzeczywistości był jednak jeszcze większy, gdyż do żołdu dochodził jeszcze tzw. serwis. Wraz z serwisem i wysokimi pensjami dla oficerów obliczano, że roczne ekspensy na cały korpus Lubomirskiego mogą wynieść nawet 341 tysięcy talarów. Z tej sumy 244 720 talarów przypadało na 2 regimenty rajtarskie i dragoński, 48 000 tal. na 400 pancernych i 3600 tal. dla czterech oficerów, do tego dochodziło jeszcze 44 724 tal. tzw. serwisu, co razem dawało właśnie 341 052 tal. [4]
Nie wiemy, czy kirasjerzy według nomenklatury austriackiej, a rajtarzy według polskiej, obu regimentów Lubomirskiego mieli uzbrojenie ochronne podobne do kirasjerów cesarskich – płytowy kirys oraz lekki hełm z nakarczkiem. Chyba mało prawdopodobne, gdyż musiałoby być ono sprowadzane z Austrii. Nie wiemy także, czy wyposażeni byli w długą broń palną, chociaż nie jest to nieprawdopodobne. Broń zaczepną kirasjerów austriackich stanowiły pałasze i krótkie muszkiety lontowe oraz para pistoletów, więc możliwe, że takie wyposażenie regimentów konnych zapisano przy umowie o ich organizację. Dragoni wyposażeni byli, podobnie jak cesarscy i polscy, w muszkiety lontowe oraz szable lub pałasze. Mundury (kurtki, spodnie, długie buty, kapelusze u dragonów) były prawdopodobnie szyte – zdaniem J. Wimmera – z sukna zakupionego na Śląsku lub w Wielkopolsce. Poważny atut jazdy Lubomirskiego stanowiły znakomite konie, nie ustępujące tureckim, a także doświadczenie żołnierzy wyniesione z niedawnej wojny z Turcją prowadzonej w latach 1672-1676. Formowanie jednostek trwało do czerwca i odbywało się przy typowym wówczas lamencie okolicznej szlachty. Nie zabrakło przy werbowaniu oznak dezercji i ucieczek z otrzymanym żołdem – była to typowa plaga dla ówczesnych werbujących. Król wydał szereg ostrych zarządzeń do starostów o łapanie i przykładne karanie zbiegów. Stopniowo udało się opanować sytuację, a Lubomirski ogłosił nawet amnestię dla wracających zbiegów. Prawdopodobnie do dezercji przyczyniły się zahamowania w wypłacie żołdu o których wspomina Gazette de France w wiadomości z Wiednia 5 lipca 1683 r. [5].
Dowództwo cesarskie przeznaczyło korpus Lubomirskiego do działań osłonowych nad Wagiem, gdzie rozmieszczony był tylko słaby korpus gen. J. Schultza. Opóźnienia w formowaniu oraz dezercje poważnie niepokoiły Austriaków, tym bardziej, że linia rzeki Wag była słabo strzeżona, a jej sforsowanie groziło wtargnięciem Turków na Morawy i do północnej części Dolnej Austrii. Jednakże w czerwcu jednostki polskie zostały wreszcie popisane przed komisarzem cesarskim i wyruszyły nad Wag. Przypuszczalnie korpus nie osiągnął przewidzianej liczebności i według szacunków Wimmera liczył ok. 2300 ludzi. Jako pierwszy przekroczył granicę Śląską pod Bielskiem regiment rajtarski pod dowództwem Tedtwina i przez Cieszyn ruszył nad Wag, za nim miały wyruszyć kolejne jednostki [6].
Maszerujący przodem regiment Tedtwina postępował początkowo bez należytego ubezpieczenia i w Bytčy koło Žiliny został zaskoczony przez kilkuset węgierskich powstańców (kuruców) i poniósł pewne straty: 40 zabitych, wielu rannych i sporo koni. Nauczka ta nie poszła jednak na marne i oddział Tedtwina, już w pełni gotowości bojowej, dotarł do Trenčina, gdzie po kilku dniach doszło do połączenia z korpusem gen. Schultza. Tu 8 lipca nadeszły nowe rozkazy od ks. Karola Lotaryńskiego, który zorientował się, że główne siły tureckie maszerują na Wiedeń i nakazał gen. Schultzowi pozostawienie nad Wagiem piechoty i śpieszny marsz z kawalerią ku stolicy cesarstwa. Tedtwin otrzymał rozkaz marszu ku Bratysławie, zapewne w celu zniszczenia znajdującego się tam mostu na Dunaju. Regiment przybył pod Bratysławę już 9 lipca. Natychmiast na czele 600 ludzi Tedtwin zaatakował grasujących na prawym brzegu rzeki Tatarów rozbijając ich i biorąc pewną liczbę do niewoli. Po spaleniu mostu regiment wykonywał zadanie osłony cofającego się korpusu gen. Leslie, a 13 lipca dotarł do obozu księcia Lotaryńskiego na wyspie Tabor, pomiędzy ramionami Dunaju. W kolejnych dniach oddziały ks. Lotaryńskiego odpierały ataki nieprzyjaciela na przyczółki mostowe. W tych kontratakach brał udział także regiment Tedtwina, a w walkach zginęli m. in. jeden major i kapitan. Jak pisał Lubomirski 21 lipca do Sobieskiego major Greben zanim zginął „na oczach wojska ściął trzech Turków”. Po spaleniu mostów kawaleria księcia wycofała się na lewy brzeg Dunaju. 20 lipca do obozu ks. Lotaryńskiego weszły pozostałe jednostki korpusu polskiego, które po popisaniu się między Bielskiem i Cieszynem przez Ołomuniec przybyły nad Dunaj. Hieronim Lubomirski wziął udział w naradzie wojennej, na której powstała pierwsza myśl przeprowadzenia odsieczy przez Las Wiedeński [7].
26 lipca ks. Lotaryński otrzymał wiadomość, że kuruce oraz turecki korpus Abazy Kör Husejna paszy maszerują na Bratysławę. Miasto padło, rozbite zostały także wysłane posiłki (500 ludzi). Ponieważ pod Bratysławą Turcy mogli odbudować most ks. Lotaryński wyruszył pod miasto na czele jazdy i dragoni. Maszerujące kolumny były niepokojone przez podjazdy kuruców, ale chorągwie Mroczka i Kreuza odpędziły Węgrów do lasu. 29 lipca siły ks. Lotaryńskiego dotarły pod Bratysławę. Część dowódców chciała tylko wprowadzić posiłki do miasta unikając bitwy, gdyż przewagę liczebną mieli Turcy (16 do 10 tysięcy), ale Lubomirski i margrabia Ludwik von Baden dążyli do bitwy i ich zdanie ostatecznie przeważyło. Margrabia został wysłany z dragonią do miasta, zdobył je i spalił statki, które mogły posłużyć Turkom do budowy mostu. Tymczasem reszta sił szykowała się do bitwy [8].
Oddziały Lubomirskiego ustawiono na prawym skrzydle, wojska cesarskie w centrum i na lewym skrzydle. Jako wsparcie na prawym skrzydle Lubomirski otrzymał regiment dragoński Schultza. Wkrótce zza wzgórz wyłoniła się armia Abazy Kör Husejna paszy, bejlerbeja Egeru, który osobiście odważny, ale mniej utalentowany, należał do uległych wobec Kara Mustafy tureckich oficerów. Węgierscy harcownicy zostali bez trudu spędzeni przez polskich harcowników, nie przejawiając wielkiej chęci do walki. Dla pojmania języków posłano chorągwie Mroczka i Kreuza oraz wybrane towarzystwo z innych chorągwi i po pomyślnych walkach przyprowadzono „znacznego Turczyna”, jakiegoś beja, którego natychmiast wypytano o stan liczebny wojsk tureckich. Gdy ks. Lotaryński nakazał ruszyć całej linii do przodu oddziały kuruców zaczęły się cofać, jedynie zgrupowanie tureckiej jazdy uderzyło na prawe skrzydło, gdzie stały oddziały polskie, Turcy zostali jednak odparci. Na prośbę marszałka nadwornego książę zezwolił Polakom na pościg, podczas którego doszło do walki z próbującymi kontratakować kurucami. Te 10 chorągwi węgierskich przygotowujących się do natarcia zostało zaatakowanych z dwóch stron. „Z jednego boku uderzył w nich Tetdwin – czytamy w relacji z bitwy – z drugiego pan Butler; którzy [tj. kuruce] w rozsypkę poszli, i zaraz uciekających u góry rąbano; którzy po winnicach konie porzuciwszy pieszo uchodzili, a nasi także pozsiadawszy z koni gonili, ścinali. Padło tam około tysiąca Węgrów, a najwięcej w winnicach pościnanych zostało” [9].
Tymczasem chorągwie pancerne ścigały przez jakiś czas Turków zabijając rzekomo kolejnych 200 i wielu biorąc do niewoli, ale Lubomirski nakazał im zaprzestać pościgu obawiając się jakiegoś kontrataku. Obawy były słuszne, gdyż dość daleko oddalono się od sił głównych ks. Lotaryńskiego, a za odwód służyły jedynie dwa regimenty dragonów. Przypuszczalnie wojsko tureckie nie zostało jednak całkowicie rozbite. W pościgu jazda polska dotarła do tureckiego obozu i czeladź, jak to często w takich sytuacjach bywało, rzuciła się na rabunek. Sytuacja była groźna, gdyż żołnierze nie reagowali na rozkazy, a jednostki wojskowe mogły ulec całkowitemu rozprężeniu, dlatego Lubomirski wydał rozkaz o podpaleniu czterech rogów tureckiego obozu. Dopiero teraz czeladź polska opuściła obóz zabierając ze sobą ponad tysiąc wozów, tysiące owiec i liczny dobytek [10].
Zwycięstwo w bitwie odniesiono kosztem niewielkich strat. J. Wimmer szacuje, że w pościgu zabito ok. 600 przeciwników, nie licząc rannych i licznych jeńców. W ręce zwycięzców wpadło ok. 1200-1500 wozów ze zdobyczą. Minimalne straty własne oraz sam przebieg bitwy mocno poprawił morale wojsk cesarskich nadszarpnięte w bitwie pod Petronell, w czasie odwrotu do Wiednia. W bitwie zasłużył się szczególnie pułkownik Grocholski, który otrzymał za to specjalną pochwałę. Turcy wycofali się ku Trnavie, a ks. Lotaryński odszedł za Morawę i założył obóz w Marchegg z zadaniem obserwacji dalszych poczynań przeciwnika. W czasie pobytu pod Marchegg, a potem pod Angern polskie oddziały uczestniczyły w wielu podjazdach. Do jednej z licznych potyczek z kurucami doszło 6 sierpnia, kiedy zgrupowanie Lubomirskiego (800 ludzi) zaatakowało skutecznie liczniejszą grupę powstańców węgierskich. W walce kuruce ponieśli duże straty w ludziach i koniach, stracili też 10 sztandarów i zostali zmuszeni do wycofania się za Morawę. W pościgu oddział polski został ponownie zaatakowany, ale także tą walkę wygrał, nie korzystając nawet z pomocy wysłanych za nim dragonów cesarskich [11].
24 sierpnia, kiedy kawaleria księcia maszerowała już do Tulln, by dopilnować budowy mostów na Dunaju dla nadciągającej armii polskiej, nadszedł meldunek o przekroczeniu Morawy przez znaczne siły tureckie. Wiadomość ta spowodowała zatrzymanie korpusu ks. Lotaryńskiego i nowy rozkaz dla Lubomirskiego, który został wysłany nad Morawę z własnym korpusem i 3 regimentami kawalerii cesarskiej z zadaniem zniszczenia przeciwnika. Podjazd polski przyprowadził wkrótce tureckiego jeńca, który zeznał, że za górą w pobliżu Bisambergu znajdują się wojska paszów Waradynu i Egeru w sile ok. 8000 Turków, 12 000 Tatarów i ok. 1000 kuruców. Co więcej, na drugi dzień spodziewano się głównych sił węgierskich Thökölyego. Marszałek natychmiast powiadomił o tym księcia, a sam uszykował swoje siły do bitwy. Ks. Karol zdając sobie sprawę z przewagi przeciwnika nakazał Lubomirskiemu odwrót, a sam bez taborów popędził pod Bisamberg. Po połączeniu z Lubomirskim miał on ok. 12 000 jazdy i dragonów oraz kilka działek – 12,5 regimentów kirasjerów, 5 dragońskich i ok. 2000 Polaków. Prawe skrzydło oparte o mały lasek nad brzegiem Dunaju (obsadzony przez kilka działek i dragonów) objął książę osobiście, lewe skrzydło powierzył margrabiemu Ludwikowi von Baden, natomiast Polacy utworzyli I rzut w centrum, wsparty z tyłu przez regimenty dragońskie.
W rzeczywistości siły turecko-węgierskie po dowództwem znanego nam już Abazy Kör Husejna paszy, bejlerbeja Egeru, nie miały tak znacznej przewagi nad wojskami cesarskimi, jakby wynikało to z zeznań jeńca. W pierwszym rzucie znajdowało się ok. 5000 Tatarów pod dowództwem syna chańskiego Ałp Gereja, w dalszym rzucie ok. 6000 Turków i ok. 1000 kuruców. Tatarzy bez zwłoki uderzyli na lewe skrzydło Ludwika von Baden, ale zostali odparci ogniem broni palnej i kontratakiem. Ich kolejne natarcie, tym razem na prawe skrzydło, gdzie dowodził ks. Lotaryński, zostało odparte w podobny sposób. Znając małą odporność Tatarów na ogień broni palnej można przypuszczać, że oba ataki nie były specjalnie gwałtowne. Po nadciągnięciu Turków i Węgrów Kör Husejn wydał rozkaz uderzenia na centrum, które jak pamiętamy zajmowały jednostki polskie. Było to około godziny 18. Polacy przywitali przeciwnika ogniem muszkietów, co chyba pozwala przypuszczać, że przede wszystkim strzelali spieszeni dragonii polscy (nie ma jednak na ten temat żadnych wyjaśnień). Podobno sam Lubomirski zabił z fuzji jednego z dowódców tureckich. Chorągwie pancerne pod dowództwem Grocholskiego złożyły na jego rozkaz dzidy i przygotowywały się już do kontrataku, ale atak turecki skierował się przeciwko stojącemu obok regimentowi rajtarów Lubomirskiego pod komendą płk. Butlera. Dwie kompanie regimentu zostały złamane przez gwałtowną szarżę i szyk polski pękł, ale nieprzyjaciel, który się przebił przez regiment Lubomirskiego został zatrzymany przez salwę dragonów umieszczonych w drugiej linii. Tymczasem chorągwie pancerne Grocholskiego uderzyły na jazdę turecką z boku i zmusiły ją do odwrotu. Prawdopodobnie w czasie tego starcia nacierający na czele kawalerii Abazy Kör Husejn pasza został kilkakrotnie ranny. Mimo osobistego męstwa nie udało mu się zatrzymać rejterady własnych oddziałów. Odwrót pierwszego rzutu osłabił ducha pozostałych wojsk tureckich, które rzuciły się do ucieczki. Z pola walki wycofali się także Tatarzy, którzy bezskutecznie atakowali po raz drugi lewe skrzydło margrabiego Ludwika von Baden [12].
Pobite wojsko muzułmańskie uciekało w dwóch kierunkach: Tatarzy, Węgrzy i część jazdy tureckiej uciekała na północny wschód ku Morawie, natomiast reszta konnicy tureckiej wraz z samym rannym Kör Husejnem umykała ku Dunajowi i potem drogą wiodącą wzdłuż rzeki. Ponieważ pozorowany odwrót był częścią taktyki tureckiej ks. Karol początkowo wstrzymywał pościg i pozwolił na niego dopiero wówczas, gdy stało się jasne, że cała kawaleria nieprzyjaciela uchodzi z pola walki. Oddziały polskie doścignęły Turków nad brzegiem Dunaju i zadały im dalsze straty. Przede wszystkim odcięto Turków od mostu. Silahdar Mehmed aga pisze, że kiedy Abazy Kör Husejn, kilkakrotnie ranny w bitwie (m. in. w głowę i kolano), dotarł do Morawy most był już zniszczony. Turecki dowódca próbował przejść przez rzekę po belkach zniszczonego mostu, ale był już bardzo osłabiony ranami i kiedy wpadł do rzeki utonął. W czasie przeprawy przez rzekę wojska tureckie poniosły poważne straty, które wyniosły blisko 1000 zabitych i wziętych do niewoli, 25 chorągwi i wiele koni. Część Turków padła w walce do ostatka, m. in. u boku sandżakbeja szolnockiego, część potonęła. Straty polskie były stosunkowo niewielkie: zginął towarzysz z chorągwi pancernej Modrzejowskiego, 12 pocztowych oraz kilkunastu rajtarów z pułku Lubomirskiego; liczba rannych była zapewne kilkakrotnie wyższa. Większych strat uniknęli natomiast Tatarzy i wojska węgierskie, którzy „wrócili bez przeszkód i [nawet kropla] krwi z nosa im nie pociekła” – zapisał z goryczą Silahdar [13].
Klęska zgrupowania Abazy Kör Husejna paszy oznaczała załamanie drugiej już próby ofensywy na lewym brzegu Dunaju. Kuruce i rozbite wojska tureckie wycofały się do Trnavy nie podejmując już – mimo rozkazów Kara Mustafy – żadnych działań ofensywnych. Oddziały Lubomirskiego spotkały się z licznymi wyrazami uznania ze strony cesarza, ale ich stan liczebny nieustannie się zmniejszał. Działo się to nie tylko na skutek strat bojowych, ale przede wszystkim z powodu chorób. Dlatego w samej operacji odsieczowej liczebność korpusu Lubomirskiego oceniania jest tylko na 1500 żołnierzy [14].
W bitwie pod Wiedniem korpus wspierał lewe skrzydło austriackie. Sobieski przydzielił pod komendę marszałka nadwornego dodatkowo polski komputowy pułk Lubomirskiego oraz 3 chorągwie husarskie, znacznie wzmacniając tym samym jego siły. W bitwie szczególnie zasłużył się regiment dragonów Königsegga, który wsparty przez dragonów saskich gen. Reussa, nacierał wzdłuż Dunaju na czele kolumny kawalerii gen. Caprary i Lubomirskiego wzmocnionych przez jazdę saską. Regimenty Königsegga i Reussa najpierw stoczyły walkę o ufortyfikowaną wieś Kahlenbergerdörfer odrzucając pierwszy rzut oddziałów bejlerbeja ujvárskiego Szejchogłu Ali paszy, ale zostały zaskoczone przez turecki kontratak. Podczas odpierania natarcia, regiment poniósł duże straty, a jego dowódca, Kazimierz Königsegg, poległ. Cios tureckiej szabli rozpłatał pułkownikowi głowę, mimo umieszczonej na kapeluszu końskiej podkowy. Dragoni obu regimentów zostali zmuszeni do wycofania się, ale wkrótce odzyskali utraconą pozycję, a Turcy ponieśli dotkliwe straty, m. in. zginęli bejlerbejowie Anatolii i Siwaszu. Po zdobyciu wsi Nussdorf, około godziny 13, ks. Karol wydał rozkaz zatrzymania natarcia lewego skrzydła mając przed sobą jeszcze jedną ufortyfikowaną wieś – Döbling [15]. Po wznowieniu natarcia lewego skrzydła oddziały korpusu i inne przydzielone jednostki polskie, głównie husaria, torowały drogę wojskom ks. Lotaryńskiego, a po ucieczce wojsk tureckich wzięły udział w walce z janczarami w okopach wokół miasta.
W czasie dalszej kampanii wzdłuż Dunaju korpusu Lubomirskiego wziął udział w drugiej bitwie pod Parkanami (9.X.1683), a sam marszałek nadworny dowodził w niej prawym skrzydłem wojsk sprzymierzonych złożonym z oddziałów polskich. Podczas oblężenia Esztergomu korpusu Lubomirskiego wraz z całą jazdą cesarską osłaniał działania oblężnicze przed ewentualną odsieczą nieprzyjaciela. W listopadzie regimenty Lubomirskiego odeszły na kwatery zimowe na Spiszu. Uczestniczyły jeszcze w kampaniach z lat 1684-1685 na Węgrzech. Jesienią 1685 roku oba regimenty rajtarskie i chorągwie pancerne zostały zwinięte, a sam Lubomirski w grudniu zrezygnował z dalszej służby cesarskiej i powrócił do kraju. Jedynie regiment dragoński Königsegga, już pod innym dowództwem, pozostał w służbie cesarskiej aż do roku 1700 [16].
Przypisy[1] Jan Wimmer, Polacy w walkach na terenie Austrii przed odsieczą Wiednia w 1683 r., Sobótka 1982, z. 3-4, s. 366. [2] J. Wimmer, op. cit., s. 366-367. [3] J. Wimmer, Wiedeń 1683. Dzieje kampanii i bitwy, Warszawa 1983, s. 152. Ponieważ relacja z bitwy pod Bratysławą wymienia jeszcze rotmistrzów Modrzejewskiego, łowczego sieradzkiego oraz Dymiszewicza, nie wiadomo, czy tych chorągwi było więcej, czy też może dowódcy ci dowodzili jakimiś kompaniami w którymś z regimentów rajtarskich. Zdaniem J. Wimmera to drugie przypuszczenie jest bardziej prawdopodobne. [4] Franciszek Kluczycki, Pisma do wieku i spraw Jana Sobieskiego 1629-1671, Acta Historica, t. II, s. 136-140. Znajdziemy tam dokładny etat korpusu Lubomirskiego w języku niemieckim. [5] J. Wimmer, Polacy…, s. 367-368; J. Wimmer, Wiedeń 1683…, s. 153-154. [6] J. Wimmer, op. cit., s. 368. [7] J. Wimmer, op. cit., s. 369; Acta…, s. 184. [8] J. Wimmer, op. cit., s. 370. [9] Acta…., s. 205-207. [10] Acta…, s. 207-208. [11] J. Wimmer, op. cit., s. 371. [12] J. Wimmer, op. cit., s. 372. [13] J. Wimmer, op. cit., s. 372-373; Kara Mustafa pod Wiedniem. Źródła muzułmańskie do dziejów wyprawy wiedeńskiej 1683 roku, oprac. Zygmunt Abrahamowicz, Kraków 1973, s. 149-150. [14] J. Wimmer, op. cit., s. 373. Do tego trzeba jeszcze doliczyć 200 ludzi na załodze Klosterneuburga. [15] J. Wimmer, Wiedeń 1683, s. 319-322. [16] J. Wimmer, Polacy…, s. 374.
Grocholski R. h. Syrokomla kwituje odebraną na chorągiew podskarbiego wielkiego koronnego sumę trzy tysiące złotych, wg. asygnacji ze Skarbu Koronnego z donatywy kupieckiej.
Bez daty i miejsca wystawienia – lata zapewne 60-te XVII wieku.
Tenże sam napis znajduje się pod portretem tegoż Remigiana Grocholskiego w kościele w Tuchowie (koło Tarnowa Małopolska) nad wejściem do bocznej kaplicy którą fundował.
Signifer Braclaviensis Ductor Cohortis Supremi Armorum Militiae Ducis: Hac est Remigius Grocholski in Imagine Pictus in vita Mortis, Mortis imago Modo Sternebat, Ferro Pellens E Finibus Hostes Stare Capellam Auro Nunc Facit Hanc suo. Illud Et Istud Opus simile est Ibi Barbarus actus, Ense Sacrae Sacer est Barbarae adeste locus Illic Cosaci, Moschi, Seythi, Turci cadebenit Hic Armorum Aciem, lector Amice Vides, et Videndo Hanc adora; Pro illo Abeundo Ora.
Mortuo in Lubcza Die 6.8bris Anno Domine 1705.
Aetatis suae 62
Sepulto in Ecclesia RR. PP. Reformatorum
ad Biecz
W Imie Trójcy Przenajświętszej Oyca, Syna y Ducha świętego mając na pamięci Dekret Najwyższego Boga który, na nas wszystkich żyjących wydał i postanowił, że kto się rodzi umierać powinien, także y one słowa: „Czuycie, bo nie wiecie dnia ani godziny”. Ja, grzeszny Człowiek, pozostaję wcześnie temu zabiegaiąc, aby więc po zejściu moim z tego mizernego świata cięszkości iakiey Dusza moia nie miała, a sukcessorowie moi nie chcieli substancyi moiey krwawey, zapracowaney, według swoiey obracać woli, takową około Duszy Ciała y do dóbr moich wszystkich, za pracą y staraniem z krwawemi wysługami do czasu mi od Boga powierzonych, ostatnią czynię dyspozycyą.
Najprzód Przenajświętszą, Nierozdzielną Troycę Jednego w Istocie, troiakiego w Osobach Boga Oyca, Syna i Ducha Świętego, także y inne wszystkie artykuły wiary świętej katolickiey, które kościół święty Rzymski, Matka nasza do wierzenia nam podaje, wierzę y wyznawam, w tey wierze, w którey urodziłem się i wychowałem, a nie w inney, może pragnę skończyć życie, Przeto Duszę moią Temu, który Ją stworzył y krwią swoią Przenajświętszą odkupił, pokornie oddawam, wołaiąc: „W ręce Twoie polecam Panie Ducha moiego, a przytem proszę Naydostoyniejszey Boga Rodzicy Maryi Panny, aby Ona, Która jest ucieczką grzesznych, oczy Swoye miłosierne na Duszę moią obróciwszy łaską mi z grzechów odpuszczenie u Syna Swego zjednała, do tego ratunku wzywam Patronów moich: Apostołów y wszystkich Świętych Bożych, aby za Ich przyczyną Sędzia Sprawiedliwy grzechy moie odpuściwszy, Duszy moiey był miłosierny y oną do Swoich przyjął przybytków; Ciało zaś moie ziemi z Który jest ulepione, oddawam y aby skromnie przy czterech świecach w prostey, nie obitey trumnie, w Kościele O.O. Reformatów Małopolskich Zakonu Świętego Franciszka, bliższym mieysca tego, na którem mnie z wyroku Boskiego zostanie, Temu, bez wszelkiey pompy światowey y bez wszelkiego zatrzymania pochowanem było, proszę y obliguję.
A że Substancya moia, tak na dzierżawach, długach, dobrach, rynsztunku, srebrze i różnem ochędóstwie jako też gotowiznie, osobnym Regestrem, referującym się do tego Testamentu, obrachowana wynosi summę sto dwadzieścia y jeden tysięcy dwieście złotych polskich, tedy onemi odmiennie tak rozporządzam.
Na Msze święte do tego kościoła, w którym leżeć będę złotych tysiąc, na wilję, świece, ubogich, dzwonienie y na Konsolacyą Oycom przytym kościele będącym złotych tysiąc.
Oycom Reformatom Jarosławskim na mary z gołowizny naznaczam talarów tysiąc, co uczyni: złotych siedem tysięcy, któremi, jeżeli by ich tam nie potrzeba było, Wielebny Oyciec Prowincyał Małopolski według zdania swego:
Oycom Pijarom Scholarom Krakowskim także na fabrykę: złotych trzy tysiące,
Oycom Pijarom Rzeszowskim ibidem na mury złotych dwa tysiące.
Oycom Bernardynom na Stradomiu przy Krakowie:
Złotych polskich tysiąc pięćset.
Oycom Bernardynom Rzeszowskim złp. tysiąc względem których Ichmościowie Egzekutorowie moi małą jaką postanowią obligacyę.
Oycom Bernardynom Lwowskim złp dwa tysiące.
Oycom Trynitarzom Lwowskim złp tysiąc.
P.P. Koletkom na Stradomiu złp pięć tysięcy, które lub na mury lub na wspólny swój stół obrócą a na Duszę moią pamiętać będą.
W.W.P.P. Wizytkom krakowskim darowizny złp tysiąc.
O.O. Jezuitom Św Piotra, gdzie krewni moi Radziejewscy z Kozicka gniescunt, złp trzy tysiące ato przez ręce IMĆ Pana Radziewskiego Ignacego, podczaszego bracławskiego Który pewną za to z Oycami wymówi obligacyę i nabożeństwo za dusze krewnych moich. Przez tegoż ręce na dokończenie kaplicy Matki Boskiej w Tuchowie y na ołtarz złp tysiąc pięćset, a na zbudowanie tamże szpitala złp. dwa tysiące.
Do Podkamienia OO Dominikanom gdzie Matka moja leży, naznaczam złp dwa tysiące, prosząc aby Ich M.Ć. Panowie Egzekutorowie constituant za to jakie nabożeństwo.
Do szpitala Św Marcina we Lwowie złp tysiąc pięćset.
Długi J.M.C. Panu Życińskiemu złp 1.500,
J.M.C. Panu Ignacemu Radziewskiemu talarów in specie 500, fecit złp 3500.
Długu sukcessorom P. Borkowskiego złp 2000.
J.M.C. Pannie Konstancyi Stawskiej, siostrze moiey darowizny złp 5000.
Jejmość Pani Szczawińskiey siostrzenicy moiey którą z afektu mego wyposażyłem złp 5000.
J M C Panom Janowi y Mikołajowi Grocholskim którym obiema wspólnie dóbr moich dziedzicznych Mietniowa pod Krakowem zaznaczam donacyę in summa złp 6000.
Siostrze tychże Panów Grocholskich Zofii na posag złp 5000. które do postanowienia jej przyszłego pozostawać mają przy J.M.C. Panu Krosnowskim, podkomorzym Lwowskim.
Córkom czterem JMC Pana Alexandra Grocholskiego każdej po złp 1000 co razem uczyni złp 4000.
Dzieciom dwojgu JMC Pana Stefana Grocholskiego brata mego rodzonego z Pełczanki złp 6000.
JMĆ Panu Janowi Grocholskiemu synowi JMi Pana Jędrzeja Grocholskiego z Dubrawskiey złp 3000.
Dzieciom JMĆ Pana Samuela Grocholskiego złp 3000.
Córkom JMi Pana Drozdowskiego złp 3000.
J.M.C. Panu Stefanowi Ciołkowi złp 2000.
JMć P. Bartłomiejowi Grocholskiemu synowi Pana Pawła złp 3000.
Jejmość Pani Poniatowskiej darowizny 3.500 złp.
Imc Panu Sulimierskiemu, Towarzyszowi moiemu złp. 2000.
Panu Janowi Dewarowi zatrzymanych zasług złp. 700.
Temuż za życzliwe jego usługi naznaczam złp. 1500.
Antoniemu Drągalskiemu złp. 1600.
Na urzędników Dworu y Stajni złp. 3000.
Na zapłatę Czeladzi złp. 1000.
Łubczanom na zapomożenie złp 2000.
Komornikom złp. 600.
Dobra Włości Makarowskiej, lubo własnemi moiemi kosztami eliberowane, do których kosztów drugie strony powinnyby concurrere wszystkich jednak ustępuję exp. a do kupna pomienionych dóbr najbliższym mieć chcą J.O. JMĆ Pana Kasztelana Krakowskiego, Hetmana W. Koronnego za trzydzieści tysięcy złp. więc gdy te dobra modo ut supra kupione będą, ja dziesięć tysięcy złp. tak dysponuję: na reparacyę Kościoła OO Bernardynów Rzeszowskich złp. 4000 a 6000 złp. na wykupienie więźniów, żołnierzów, doświadczonych w okazyach pobranych.
OO. Trynitarzom de Redemptione Captivorum naznaczam, do których Oyców Dyspozycyi ordynuję także zasługi wszystkie moie od Rzeczypospolitey należące, gorąco prosząc aby sumy, jaka z nich wyniknie szczerze dochodzili i także na więźniów one obrócili, co za wiadomością Ich Mościów. P. Hetmanów Koronnych których o protekcyą w tey mierze proszę, do skutku ma być przywiedzione.
Szablę w złoto oprawną, którey walor złp. 1600, rząd turecki złocisty, buzdygan jeden złocisty, siedzenie aksamitne tureckie, dywdyk, buzdygan y rząd złocisty w Karczach robiony J.M.C. Panu Janowi Zamoyskiemu Kawalerowi Maltańskiemu;
Szablę złocistą od Chana y guzików złocistych trzydzieści JMC Panu Aleksandrowi Staroście Kozienieckiemu Lubomirskiemu, Synom JOJMC. Pana Kasztelana Krakowskiego y Hetmana Wiel. Koronnego naznaczam.
Inwentarz Darachowski, należeć będzie JMĆ Panu Janowi z Dubrawskiey Grocholskiemu.
Reparacyi ustępuję JMC. Pani Wasilewskiey.
Dzierżawy moie Wielickie y klucz Miklaszewski pod Bochnią ustępuję Panu Tomaszowi Szczawińskiemu.
Jemuż i jego żonie, bydła moie wszystkie własne oprócz inwentarskich y wszystkie sprzęty gospodarskie oddaję.
Do tego połowę stada mego w Darachowie, tymże Ichmościom naznaczam, a drugą połowę podzielą Ich Moście Panowie Exekutorowie między krewnych moich z których parę klaczy przednieyszych JMC Panu Dominikowi Bohdanowiczowi naznaczam. Szkutę y Dubas ze statkami wszystkiemi darowałem JMC Panu Ignacemu Radziewskiemu, Podczaszemu Bracławskiemu, także pierścień szmaragdowy, zdawna przy nim zostając, a sygnet dyamentowy JMC Panu Janowi z Krynickiey Grocholskiemu. Rubinowy zaś Panu Mikołajowi bratu jego.
Papiery y dokumenta prawne do Makarowa y innych dóbr należące, jedyne są u JMC Pana Łosia, drugie w domu się znajdują.
Za protektorów tey ostatniey woli moiey pokornie sobie uprasza JO.JMC. Pana Kasztelana Kakowskiego, Hetmana Wielkiego Grocholskiego; Exekutorów zaś Pana Mikołaja Krasnowskiego, Podkomorzego Lwowskiego JM Pana Żydowskiego Chorążego Krakowskiego, JMC Pana Ignacego Radziejowskiego Podczaszego Bracławskiego JMC Pana Tomasza Szczawińskiego, JMC Pana Piotra Sulimierskiego, JMĆ Pana Woyciecha Hołodyńskiego, JMC Pana Dewara sługę mego naznaczam prosząc y Miłością Boską ich obliguję aby pamiętając na afekt moy y przyjazń swoją, którą mi za życia świadczyli, aby to wszystko, co się wyżej położyło, inviolabiter, jako nayprędzey do skutku doprowadzili.
Na ostatek przeszły mój testament y jego Roboracyę niniejszym, wcale kasuję y annihiluję którego przy zwykłey pieczęci podpisem własney ręky moiey stwierdzam.
Działo się we Lwowie w roku tysiąc siedemsetnym trzecim, dnia dwudziestego czwartego Grudnia.
(-) Remigian Grocholski