Ściągnij Roman Aftanazy – Dzieje rezydencji na dawnych kresach Rzeczypospolitej. Strzyżawka (PDF)
Ściągnij Skała – Zdzisław Grocholski – Wiadomości, Boże Narodzenie, 1962 (PDF) – Otrzymano dzięki uprzejmości p. Michała Korsaka
W dziwnie pancernej ziemi podolskiej, nad Bohem, przy ujściu rzeczki Strzyżawki, leży włość Strzyżawiecka. Nieopodal Winnica, wojewódzki gród ongiś, również nad Bohem, na półwyspie rozłożona.
Od Winnicy jechałeś ku Strzyżawce Bohem. Z oby stron były urwiste brzegi, porosłe gąszczem zielonym. Nagle krajobraz się zmieniał, las się kończył, urywał się raptem. Miałeś jeszcze złoty łan zbożowy i wreszcie za zakrętem ukazywał ci się na skale, nad samym Bohem, nawpół ukryty zielenią drzew, pałac Grocholskich.
Pałac biały, o kolumnadzie greckiej, podpierającej fronton klasyczny, o attyce balustrowanej, o skrzydłach równo, a śmiało zagiętych.
Kiedyś tą ziemią władał Michał Grocholski, potem przeszła drogą wiana do Morawskich, wreszcie odkupił ojcowiznę, drogą dużych wysiłków, hr. Tadeusz Grocholski. Odkupił i tym sposobem uratował spory szmat ziemi polskiej wówczas, gdy moskal zaborca chciał nas z owych stron podolskich wyrzucić, odpędzić.
A wszak dzieje polskie na owych ziemiach kresowych – to cały szereg zapasów i zmagań o kulturę polska, to odparcie dziewięćdziesięciu kilku napadów tatarskich, to ustawiczne baczenie na granice ruskie, kozackie, wołoskie.
To przecie czuwanie na owej rubieży, gdzie zawadzisz o stary szlak tatarski, gdzie natrafisz pługiem na piszczel turecki, gdzie o kurhan często się oprzesz.
Nie masz bodaj jednej wsi kresowej, gdziebyś nie spotkał czegoś, co sercu dumą lub tęsknotą.
Z owej to wsi chciał nas zaborca wyrugować, ziemię odbierał, kulturę naszą niszczył, kościoły nam zamykał, szkoły prześladował.
W tym to czasie ucisku i gniotu, w drugiej połowie zeszłego stulecia, Strzyżawiecka włość uratowaną została i przez długie lata szerzyła w tych stronach polskie wpływy i rozwijała myśl polska.
A pobok siedziby właścicieli, widzieliśmy też na wzgórzu nad rzeką, biały o kopule na kolumnach, kościół.
Śliczna to była świątynia, przed stu laty wystawiona, a konsekrowana przez biskupa Mackiewicza.
Miała portyk biały, na czterech kolumnach doryckich wsparty, a do wnętrza wpadały złotawe smugi światła i tworzyły dobrą harmonię z ołtarzami umajonymi kwieciem podolskim.
Gdy bardzo stary, siwy jak gołąb, ksiądz Mirocki wznosił monstrancję świętą i błogosławił ludowi wiernemu, co przetrwał tyle ucisków, a zawsze stał wierny przy wierze i mowie naszej, to się serce radowało i chciało się wierzyć, że tak zawsze będzie, żeśmy się ostali i ostoimy zawsze.
I gdy dola była szara, a na duszy ciężko, toś patrzył w twarz Chrystusa w ołtarzu głównym i miałeś nadzieję, że się polepszy, że dola się zmieni.
Szedłeś potem do siedziby gospodarzy i na wstępie ujrzałeś księgi, bardzo stare księgi, dobrze w kordybanową skórę oprawne, o tłoczonych złotem napisach. Było tego dużo, całe szeregi szaf oszklonych, znać było, ze kilka pokoleń składało się na to, by stworzyć księgozbiór nader szacowny. Mogłeś spotkać białe kruki, jakieś krakowskie wydania z przed paru wieków, jakieś inkabuły w drukarniach podolskich tłoczone. Były też manuskrypty dobrze iluminowane, snać brat zakonny dużo włożył trudu by upiększyć złotem i szafirem obrazek madonny, otoczony chabrami.
Z bibljoteki było przejście do ogromnej białej sali z kolumnami i półkolistem zakończeniem. Sala była całą stiukami pokryta i miała światło górne i dolne. U pułapu, gdzie widniała różyca dobrze rzeźbiona, wisiał pająk o siedemdziesięciu kilku świecach.
W sali owej radzono długo czasu powstania listopadowego, w sali radzono, w trzydzieści lat potem, w tych dniach styczniowych, gdy „nasze serca paliła tęsknota”. Z sali białej musiano przejść potem do komnat na dole i tem się ukrywać. Tam byli ci, co potem, w owym 63 roku, więzieni byli w Winnicy: Artur Russanowski, Stanisław Grocholski, Mikołaj Kaczanowski, Przyborowski, Makowiecki, Zawadzki i inni.
Miała sala biała przejście na balkon żelazny, o kracie kutej i kolumnadzie korynckiej. Z pod filarów białych cudny widok na srebrną wstęgę Bohu, wijącą się wśród łąk i krzewów, a dalej na bezkresny przestwór pól i lasów błękitnych.
Wrześniową pogodą rozlewały się na owych bezkresach smętek i zaduma, a pajęczyna babiego lata czepiała się cmentarnych krzyży i słupów rozdrożnych.
Zdawało się, ze jakaś zacięta duma objęła w posiadanie krajobraz ten i dusze ludzkie.
Wracałeś z balkonu, przez salę białą, do sąsiednich komnat i znowuż widziałeś wszędzie wspomnienia przeszłości.
Dłoń skrzętna zbierała, gromadziła, w jedną całość wiązała, odtwarzała styl, epokę.
Były piękne portrety wojewody Grocholskiego i wojewodziny, był cały szereg wizerunków rodzinnych odtworzonych przez Lampiego, Oleszkiewicza, Pochwalskiego.
Były zbroje cenne, kolczugi, karaceny, buzdygany, prastare siodła z rzędami, broń palna srebrem i kamieniami inkrustowana. Cenne makaty i gobeliny dobrze okalały portrety.
Zdawało się zawsze, że owe pamiątki kultury – to ostoja mocna, co trwała za zaborcy i co winna mieć dewizę „ogniem ognia nie zgasisz”.
Z okien pałacu szedł wzrok ku widniejącej z dala budowli okrągłej bardzo starej i bardzo patyna czasu owianej. To była mauzoleum z kaplicą i podziemnymi kryptami. Taka świątynia okrągła, pogrążona w mroku, a otulona kirem. Tu przez długie lata składano prochy zmarłych członków rodziny. Tu grzebano często nadzieje, tu też nabierano mocy i tężyzny na istnienie dalsze. Ileż łez pamiętały owe mury od wieków sczerniałe. Jak często wzrok ku owym relikwjom podążał.
Otóż te stare mury pałacu Strzyżawieckiego i te świątynie, powojem i bluszczem otulone, oglądały w ciągu wieków nie jedne dziwy.
Widziały starego hetmana Kalinowskiego, jak ten Kozaków tu gromił. Słyszały pieśń Konfederatów Barskich, co z pieśnią i chwała Maryji szli tu w zawody z przeważną siła moskali. Słyszały surmy bojowe i szczęk oręża zastępów Kościuszki i księcia Józefa.
Ów rycerz bez skazy tu swe pułki kozaków formował, tu stawał pod swą chorągwią i tu mu wierni kozacy wołali „Bat’ku Josype, na harmaty wiedź”.
Nastały potem dla Strzyżawki czasy zacisza, czasy pracy na roli i czekania lepszego jutra.
Najdłużej tu trwał wtedy Tadeusz hr. Grocholski.
Był to człowiek zacny, gospodarz skrzętny i artysta malarz dużej miary.
Odbywał studja malarskie we Włoszech i u Bonnata w Paryżu. Pozostawił krajobrazy i portrety. Malował też razem z hr. Działyńską freski w Gołuchowie Czartoryskich. Hr. Zofja Grocholska, małżonka hr. Tadeusza i hr. Remigjusz, Henryk i Ksawery to teraźniejsi Strzyżawki właściciele.
–
Strzyżawka jest miejscowością położoną wspaniale na wzgórzu, tuż przy ujściu do Bohu rzeczki o tej samej nazwie co miasteczko. Według dokumentów pochodzących z XV w., jakie przed pierwszą wojną światową przechowywano w zbiorach tamtejszego dworu, w opisie grodu „Striżawka” mówiło się m.in. o tym, że ówczesnym właścicielem okolicznych ziem był niejaki Dmytro Striżawśkyj.
Zgodnie z tym samym źródłem miało się tam później znajdować sześć czy nawet siedem cerkwi unickich, a o wiorstę od miasta, na wyniosłej granitowej skale, wrzynającej się w rzekę Boh, stał duży monaster Bazylianów.
Po Dymitrze Striżawśkim kolejnymi dziedzicami Strzyżawki byli Lubomirscy, a następnie Potoccy. Od Antoniego Potockiego nabył tę majętność Michał z Grabowa Grocholski h. Syrokomla (ur. w 1705 r.), syn Ludwika, cześnika dobrzyńskiego i Justyny z Leniewiczów h. Prawdzic, regimentarz partii ukraińskiej, sędzia ziemski bracławski, poseł na sejm, fundator kościoła i klasztoru oo. Dominikanów w Winnicy (1758) oraz kaplicy w Tereszkach. Pochodził on z rodziny, która przeniosła się już w początkach XVI w. z Sandomierskiego na Wołyń, a w drugiej połowie XVIII w. także i na Podole.
Michał Grocholski posiadał więc już na Wołyniu Hryców i Tereszki, a na Podolu Strzyżawkę. Po żonie, Annie z Radzimińskich h. Lubicz, córce Michała, stolnika czernichowskiego i Małgorzaty Kamieńskiej h. Ślepowron, otrzymał jeszcze Pietniczany i Woronowicę w pow. bracławskim. Spadły one na nią po bezpotomnej śmierci jej jedynego brata, Marcina Radzimińskiego. W ten sposób fortuna Grocholskich uległa dalszemu, bardzo znacznemu powiększeniu. Wprawdzie zarówno klucz pietniczański, jak woronowicki okazały się nadmiernie zadłużone, po długoletnich zabiegach udało się je jednak oczyścić od zastawów i wierzytelności.
Michał z Grabowa Grocholski podzielił swe obszerne wołyńskie o podolskie włości między dwóch synów w ten sposób, że Strzyżawkę i Pietniczany na Podolu, a Hubczę na Wołyniu otrzymał Marcin, wojewoda bracławski, kawaler Orderu Św. Stanisława, resztę zaś – Franciszek, miecznik w. koronny.
Wojewoda Marcin Grocholski (1727-1807), żonaty z Cecylią z Chołoniewskich h. Korczak, córką Adama i Salomei z Kątskich h. Brochwicz, oprócz dóbr otrzymanych po ojcu miał jeszcze Hryców, Sabarów, Soroczyn, Stepanówkę, Woronowicę, Sudyłków, Kołomyjówkę, Michałówkę i Stadnicę. Te rozległe dobra podzielił między pięciu synów, z których Jan Duklan otrzymał Sudyłków, Michał, starosta zwinogrodzki – Pietniczany, Ludwik – Hryców, Adam poległ śmiercią bohaterską przy boku Kościuszki pod Maciejowicami, Strzyżawka zaś przypadła w tym dziale Mikołajowi Grocholskiemu, marszałkowi szlachty, a następnie gubernatorowi podolskiemu.
Mikołaj Grocholski (1782 – 1864), ożeniony z Emilią z Chołoniewskich, w dziejach Strzyżawki zapisał się najtrwalej. Ufundował tam bowiem kościół katolicki i pałac. Prócz tego wzniósł jeszcze klasztor dla panien wizytek w Kamieńcu Podolskim.
Jedyna córka Mikołaja i Emilii Grocholskich – Maria, poślubiwszy Wojciecha Dzierżykraj – Morawskiego h. Nałęcz wniosła mu w posagu m.in. także i Strzyżawkę. Gdy zaś Maria z Grocholskich Morawska zmarłą młodo, wdowiec zaś przyjął święcenia kapłańskie, Strzyżawkę odziedziczył najmłodszy z trzech synów – Józef Dzierżykraj – Morawski.
Po chwilowym wyjściu z rąk Grocholskich, zarówno rezydencja, jak i dobra strzyżawieckie uległy wielkiemu zaniedbaniu. Właściciele mieszkali bowiem gdzie indziej. Józef Morawski zdecydował się nawet majętność tę sprzedać. W myśl obowiązujących wówczas w tzw. „prowincjach zabranych” ustaw, nowonabywcą mógł być tylko Rosjanin. Sprawa nabrała więc rozgłosu, a ze strony opinii polskiej podniosły się żywe protesty. Wówczas to kuzyn Morawskiego, Tadeusz Grocholski, przebywający dotąd na ulubionych studiach malarskich w Paryżu, gdzie kształcił się pod kierunkiem znanego portrecisty Leona Bonnata, porzucił nauki i wrócił do kraju, by ratować zagrożoną przejściem w obce ręce ojcowiznę. Skoro droga normalnego kupna przez Polaka w ówczesnych warunkach była niemożliwa, uradzono podpisanie przez obie układające się strony kontraktu szesnastoletniej dzierżawy, co w gruncie rzeczy równało się sprzedaży i kupnu.
Tadeusz Przemysław Michał hr. Grocholski (ur. 15 V 1839 w Pietniczanach – zm. 29 VII 1913 w Strzyżawce), syn Henryka i Franciszki Ksawery z Brzozowskich h. Belina, ożeniony z Zofią hr. Zamoyską (1865 – 1957), córką Stanisława i Róży z Potockich, zabrał się energicznie do podźwignięcia majątku z ruiny.
O jej rozmiarach opowiada Edward Chłopicki, który odwiedził Podole w 1875 r. Zachwyca się wprawdzie przecudnym położeniem pałacu, stojącego na szczycie pokrytej olbrzymimi drzewami skały i królującego wyniosłą kolumnadą ganku nad całą okolicą, zachwyt jego maleje wszakże w miarę bliższego zetknięcia się z terenem. Wszędzie widział bowiem ślady zupełnego zaniedbania, o którym wymownie świadczyła nawet „szczerbata” brama wjazdowa.
Mimo opłakanego stanu Strzyżawki, zarówno gospodarstwa jak rezydencji, z odbudową musiał jeszcze Tadeusz Grocholski kilka lat poczekać. Właśnie bowiem w momencie objęcia przez niego majątku, czyli w 1877 r., rząd carski wynajął cały budynek na szpital dla rannych jeńców nieprzyjacielskich, napływających z terenu walk w wojnie rosyjsko – tureckiej. Do restauracji tego pięknego gmachu, pełnego na razie gruzów, kurzu i robactwa, można się więc było zabrać dopiero w latach osiemdziesiątych XIX w. Odbudowując Strzyżawkę, musiał Tadeusz Grocholski walczyć równocześnie przez 30 lat zarówno z Józefem Morawskim, który, roztrwoniwszy majątek inny, żądał po pewnym czasie dopłaty, jak też z czynnikami oficjalnymi rosyjskimi, usiłującymi go ze Strzyżawki wyrugować. Walka ta wygrana została przez niego tylko dzięki interwencji przyjaciela z młodych lat, ministra dworu bar. Frederichsa u cara. Pracując nad odbudową gospodarstwa i domu, wiele czasu poświęcał też Tadeusz Grocholski pracy społecznej, m.in. jako wiceprezes Podolskiego Towarzystwa Rolniczego, a wspólnie z bratem Stanisławem organizował bank włościański etc. Dużo także malował. Jego ulubionymi tematami były sceny rodzajowe, obrazy religijne i portrety. Kopiował też arcydzieła malarstwa europejskiego.
Pałac strzyżawiecki, wybudowany przez Mikołaja Grocholskiego w latach 1806 – 1811 według projektu nie znanego, niestety, architekta, wznosił się – jak już wspomniano – na wysokiej kamiennej skale, stojącej tuż nad rzeką Boh, wśród rozległego parku krajobrazowego. Od traktu, obsadzonego z obu stron ogromnymi nadwiślańskimi topolami, wiodącego z Winnicy do Kalinówki i dalej, do Koziatyna oraz Berdyczowa, zjeżdżało się do dworu na lewo, poprzez wysoki i długi most na Bohu.
Dalej droga wiodła pod dość wysoką górę, na której po prawej stronie stał kościół katolicki, po lewej zaś zabudowania dworskie, wraz z ogrodem okolone wysokim murem. Następnie, robiąc dwa zakręty pod kątem prostym, aleją wysadzaną starymi lipami, wjeżdżało się na przedpałacowy dziedziniec. Po stronie prawej alei mijało się magazyn i spichrz, dalej oranżerię i krowiarnię z rozciągającym się za nimi ogrodem warzywno – owocowym, po stronie lewej natomiast drewutnię, stajnię, wozownię, oficynę i tzw. „starą kuchnię”.
Stojący na wprost wylotu alei lipowej, po przeciwległej stronie wielkiego, prostokątnego dziedzińca pałac miał plan krótkiej podkowy. Od strony zachodniej, czyli od podjazdu był budowlą parterową, z pięcioosiową częścią środków podwyższoną o niskie piętro, od strony wschodniej dwukondygnacyjną, także z pięterkiem. W piętnastoosiowej fasadzie pałacu dominował umieszczony przy części dwukondygnacyjnej sześciokolumnowy portyk w wielkim porządku. Wszystkie kolumny, ustawione na niskim tarasie, wyposażono w głowice jońskie. Skrajne miały jednak przekrój kwadratu, pozostałe zaś koła. Kolumny dźwigały belkowanie, otoczone od dołu szerokim gzymsem profilowanym, a pośrodku, tylko od czoła, fryzem złożonym z rozet. Cały portyk obiegał dokoła wieńczący gzyms kroksztynowy. W zamykającej go prostokątnej, wygiętej pośrodku kątem rozwartym ściance attykowej umieszczono sztukaterie, wyobrażające rogi obfitości, wici roślinne i rozety, a na ich tle owalną, otoczoną wieńcem laurowym tarczę herbową z Syrokomlą fundatora pałacu i Korczakiem jego żony. Nad nimi dodano później dziewięciopałkową koronę hrabiowską. Ujęte w wąskie obramienia główne drzwi wejściowe oraz cztery, dzielone na dziesięć kwater okna, objęte ramami portyku, miały naczółki trójkątne, wsparte na konsolkach, natomiast okna pięterka jedynie obramienia z lekkim podkreśleniem ław. Kondygnacje odcinka portykowego oddzielała gładka opaska. Nad nią występował rząd krótkich kroksztynów, na których osadzono wąski balkon. Sufit portyku podzielono na pięć pól i ozdobiono je wielkimi rozetami. Wystrój plastyczny dwuosiowych skrzydeł bocznych, jak też trójosiowych części elewacji między nimi a portykiem, niewiele różnił się od wystroju części dwukondygnacyjnej. Tylko oknom, kształtu i wielkości identycznej, dano naczółki nie trójkątne, lecz poziome, wsparte także na konsolkach, zaś gładko tynkowane ściany zwieńczono gzymsem kroksztynowym.
Znacznie okazalej prezentowała się elewacja wschodnia pałacu, zwrócona w stronę rzeki Boh. Nie miała ona wprawdzie skrzydeł bocznych, na pięciu osiach środkowych akcentował ją jednak rozczłonkowany pilastrami korynckimi ryzalit z trzykondygnacyjnym portykiem.
Kolumny koryncki w wielkim porządku, wspierały się na pokrytych tynkami boniowanymi arkadach, usytuowanych przy przyziemiu.
Taras nad arkadami obiegała kuta, żelazna balustrada. Wystrój odcinka zryzalitowanego o narożnikach ujętych w pilastry podobny był do wystroju portyku od strony podjazdu. Tylko okna kondygnacji środkowej zastąpiono tu przez porte-fenetry wychodzące na obszerny taras pod kolumnadą, skąd podziwiano szczególnie piękny widok na rozlewisko rzeki i okolicę poza nią. Portyk ogrodowy wieńczył fronton trójkątny, otoczony kroksztynami. Jego tympanon pokrywały także sztukaterie z motywem głównym owalnej tarczy herbowej. Przyziemie odcinków bocznych, z oknami mniejszymi, dzielonymi na kwater osiem, miało tynki żłobkowane, zaś kondygnacja górna – gładkie. Podobnie wyglądały także trójosiowe elewacje boczne, południowa i północna. Kondygnacje dzieliły horyzontalnie gładkie opaski zdwojone, oraz wąski gzyms biegnący pod parapetami okien wysokiego parteru. Wszystkie elewacje wieńczył gzyms kroksztynowy. Środkową część pałacu nakrywał gładki, gontowy dach dwuspadowy, boczne zaś spłaszczony trójspadowy, ukryty poza obiegającą cały dom dokoła attyką tralkową.
Główna kondygnacja mieszkalno – reprezentacyjna miała po przebudowie nadal układ dwutraktowy, ale dość skomplikowany, bez zachowania symetrii, z licznymi korytarzykami, sionkami, łazienkami etc. Także wystrój poszczególnych pokoi był zróżnicowany, od skromnego po wykwintny. We wszystkich znajdowały się posadzki parkietowe gładkie, najczęściej jednak układane z kilku gatunków drewna we wzory geometryczne. Wysokie, dwuskrzydłowe drzwi płycinowe pokrywał biały lakier lub ciemna politura. Ujęte w ramy płyciny górne i dolne zdobiły rzeźbione wieńce owalne. W wielu pomieszczeniach sufity wspierały się na fasetach lub na kroksztynach. Niektóre piece miały oryginalny, rzadko spotykany kształt.
Do wnętrza pałacu wchodziło się poprzez duży, oświetlony dwoma oknami przedpokój. Tu, naprzeciwko wejścia znajdowały się oszklone drzwi, a za nimi spiralne schody, wiodące do przyziemia lub na piętro. Nad drzwiami wisiały trofea myśliwskie w postaci głowy dzika, starych rusznic, oszczepów, trąb łowieckich i in. W pobliżu umieszczono zegar, regulujący życie całego domu. Nad dwoma niskimi piecami zawieszono obrazy o tematyce „martwej natury”. Na jednym z nich widniały róże, na drugim owoce. Ścianę lewą zdobiły portrety Michała Grocholskiego i jego żony Anny z Radzimińskich, pędzla nieokreślonego. Z mebli znajdowały się w przedpokoju dwie skrzynie, z których jedna, zamykana odpowiednio na dzień, nocą służyła jako łoże dla dyżurnego kozaka. Na skrzyni drugiej, stojącej pośrodku, leżało drewniane pudło z warcabami, przeznaczonymi dla rozrywki pałacowych kozaków. Pozostałe sprzęty, to jest ławy i ciężkie, dębowe krzesła, pochodziły ze szkoły parobczej w Podzamczu, majątku Zamoyskich.
Z sieni na prawo wchodziło się do tzw. „pokoju pierwszego”, którego jedno okno mieściło się jeszcze w ramach portyku, drugie natomiast w części parterowej. Pokój ten, z sufitem na fasecie i posadzką układaną w małe kwadraty utrzymany był w tonacji jasnej, służył jako biblioteka. Dookoła ścian stały tam więc niezbyt wysokie, oszklone szafy z książkami, nad nimi zaś i na wszelkich wolnych przestrzeniach wisiały portrety rodzinne i miniatury.
Środek pokoju zajmował stół z zaokrąglonymi rogami, przykryty zielonym suknem oraz krzesła z giętymi poręczami. Z sufitu zwisał empirowy żyrandol wykonany z brązu. Na szafach stały popiersia z białego marmuru.
Bezpośrednio do biblioteki przylegał także dwuokienny, identycznego kształtu i wymiarów pokój pana domu. Wąski, wynikły z przebudowy korytarz biegnący w poprzek pałacu, już w jego części wysuniętej skrzydłem, oddzielał środkową część domu od czterech pokoi uszeregowanych wzdłuż jego ściany południowej.
Dawne dwa pokoje usytuowane po lewej stronie przedpokoju, odpowiedniki bibliotecznego i pana domu, przerobiono na trzy mniejsze, gościnne. Podziałowi uległo także całe lewe skrzydło domu.
Ciąg reprezentacyjny, z amfiladowym układem drzwi, mieścił się w trakcie wschodnim, który zmianami dotknięty został w stopniu znacznie mniejszym.
Cały środek zajmowała tam wielka, wysunięta ryzalitem sala balowa, od ścian pokrytych białym, polerowanym stiukiem zwana „białą”.
Była ona w zasadzie prostokątna, ale ciekawie zaprojektowany sufit sprawiał, że robiła wrażenie owalnej. Środkowa, trójosiowa część sali miała wysokość dwóch kondygnacji i sufit płaski. Ponad trzema porte-fenetrami, wiodącymi na taras, mieściły się jeszcze w górze trzy okna kwadratowe. Obie części boczne miały sklepienie półkoliste, bez okien górnych. Środkowy sufit płaski dekorowała rozeta wielka, cztery rosi zaś znacznie mniejsze. Wszystkie wykonane zostały ze stiuku białego. Sklepienia półkoliste pokrywały sztukaterie o charakterze groteski roślinnej, także z rozetami, ujęte w szerokie, gładkie ramy w kształcie trapezów. Belkowanie i fasety sklepień, skomponowane z fryzu także o tematyce roślinnej groteski, ujmował od dołu gzyms profilowany, od góry – kroksztynowy. Belkowanie wspierało się na czterech półkolumnach korynckich. Wielkie pole prostokątne nad gzymsem kroksztynowym, naprzeciw okien górnych, wypełniała kompozycja stiukowa, zdaje się ze scenami z życia starożytnych. Oba rogi wewnętrzne sali rozczłonkowane były dwiema płycinami, ujętymi po bokach w ramy pilastrów, powiązanych u góry półkolistymi gzymsami profilowanymi. Posadzkę tworzył deseń geometryczny.
Sala „biała” nie została prawdopodobnie przez fundatora pałacu wykończona ostatecznie. Nie miała np. kominka, odpowiednich żyrandoli, dla których przygotowano rozety na suficie środkowym, ani kinkietów ściennych. Brak ten uzupełniony został olbrzymim pająkiem na 365 świec, zrobionym pomysłowo z szeregu drewnianych, różnej wielkości, na biało lakierowanych obręczy, pokrytych blaszanymi, złoconymi liśćmi. Żyrandol ten wykonał miejscowy stolarz domowy według pomysłu Stanisława Grocholskiego, jako prezent na ślub jego brata Tadeusza z Zofią hr. Zamoyską. Sala ta do końca nie miała też stosownego dla niej urządzenia. Stały tam po kątach olbrzymie, późno biedermeierowskie kanapy mahoniowe, a przed nimi w tym samym stylu utrzymane stoły i krzesła. Ostatnio sala „biała” służyła jako ośrodek życia rodzinnego. Jadano tu zarówno śniadania, jak i obiady i kolacje oraz odrabiano z młodzieżą lekcje. Stał tu również stary fortepian.
Po stronie północnej sali balowej mieściła się także prostokątna, ale znacznie mniejsza, o trzech oknach sala „niebieska”. Wiodły do niej, w ciemnym tonie utrzymane, bogato intarsjowane drzwi.
Nazwę swą zawdzięczała oczywiście takiego właśnie koloru ścianom wyłożonym, stiukiem. Sufit sali tej pokrywały sztukaterie białe. Posadzka miała również deseń geometryczny, ale inny niż w sali „białej”.
W dwóch rogach przeciwległych oknom znajdowały się tu sklepione wnęki, a w nich kwadratowe piece, złożone z dwóch kondygnacji: dolnej o przekroju większym i górnej o mniejszym. Oba wieńczyły wielkie wazony z uchami. Urządzenie ruchome sali „niebieskiej” składało się ze stołu, kanapy i krzeseł wykonanych z mahoniu.
Pośrodku stał ogromny, staroświecki bilard. Sali tej używano rzadko. Pokój narożny północno – wschodni służył jako mieszkalny, podobnie jak inne pozostałe, usytuowane również wzdłuż ściany północnej.
Również piękne drzwi, jak do sali „niebieskiej”, wiodły z sali „białej” w kierunku południowym, do sąsiedniego salonu, któremu nie nadano żadnej nazwy. Jego sufit wspierał się nie na fasecie, lecz na gzymsie kroksztynowym, ujętym u góry i u dołu wąskimi pasmami sztukaterii „w wole oczy”. Znajdowały się tu dwa, wpuszczone w ściany, prostokątne, zwieńczone profilowanym gzymsem piece, pokryte ciemnym malowidłem o motywach figuralnych, jak też kominek klasycystyczny z białego marmuru, dekorowany płaskorzeźbami i brązami. Posadzka składała się z dużych, jasnych kwadratów, zamkniętych wąskimi, ciemnymi ramami.
Z ozdobionego niewielką rozetą sufitu zwisał brązowo – kryształowy żyrandol. Urządzenie składało się głównie z mebli wyściełanych miękkich z końca XIX w. i kilku mahoniowych komód oraz szafek. Wyróżniała się wśród nich międzyokienna konsola, autentyczna Boulle oraz mały stolik w stylu Ludwika XV, bogato intarsjowany i dekorowany brązami.
W salonie zgromadzono też sporo dzieł sztuki. Wśród nich jedno z miejsc czołowych zajmował portret Mikołaja Grocholskiego, fundatora pałacu i kościoła, namalowanego a la Byron przez Józefa Oleszkiewicza. Sporą część innej ściany zajmował wielki haft włoski z XVI w., wykonany na płótnie jedwabnym. Jego deseń przedstawiał orła czarnego z rozpostartymi skrzydłami, trzymającego w szponach koronę. Poniżej, wśród stylizowanych motywów roślinnych, widać było muszlę wśród owoców. Haft ten otrzymał Tadeusz Grocholski od matki Cecylii Chołoniewskiej, przełożonej pp. Wizytek w Kamieńcu Podolskim. Nad drzwiami prowadzącymi do pokoju bibliotecznego wisiał obraz Rosy Bonheur Orka.
Obok, na kolumnie stał brąz Michał Archanioł strącający smoka, a na umieszczonej między oknami konsoli popiersie Julii z Grocholskich Poniatowskiej, wykonane z białego marmuru, niestety, nie wiadomo czyjego dłuta. Nad kominkiem wisiało lustro w złoconych ramach. Gzyms kominkowy zdobiły osiemnastowieczny zegar w oprawie z brązu złoconego i z podobnego materiału wykonane kandelabry.
Obok salonu znajdował się jednookienny pokój zwany kąpielowym. Stała tam duża wanna marmurowa. Pokój ów służył jako przejściowy z salonu do narożnego południowo – wschodniego, ze ścianami wyłożonymi jednolitym stiukiem seledynowym, będącego sypialnią pani domu. Cztery na ten sam kolor stiukowane, ale lekko żyłkowane kolumny jońskie, wsparte na czarnych kwadratowych bazach, oddzielały jedną trzecią, tylną część pokoju od przedniej, tworząc w ten sposób alkowę.
Dekorowany sztukateriami sufit wspierał się na fasecie skomponowanej z gzymsu kostkowego, ujętego w listwy „w wole oczy”. Kilkadziesiąt centymetrów poniżej pokój obiegał jeszcze szeroki gzyms profilowany, także ze szlakami bocznymi „w wole oczy”.
Przy jednej ze ścian bocznych mieścił się kominek z białego marmuru. Posadzka parkietowa miała jakiś deseń. W czasie przebudowy pokoju sypialnego architektura jego została częściowo naruszona przez odcięcie części tylnej na wąski korytarzyk, który zaczynał się przy frontowym pokoju mieszkalnym pana domu.
I tu także zgromadzili gospodarze domu wiele cennych przedmiotów. Należało do nich przede wszystkim umieszczone w alkowie wielkie łoże Boulle, darowane przez ks. Marię z Grocholskich Czartoryską bratu Stanisławowi. Nad nim, oprawiony w złote ramy, wisiał haftowany obraz gobelinowy, przedstawiający Wniebowzięcie Matki Boskiej, wykonany przez pp. Wizytki w Kamieńcu Podolskim. Poza tym pokój zdobiło jeszcze kilka innych obrazów. Z mebli stały tu jeszcze dwie hebanowe szafy z dekoracjami brązowymi, duże mahoniowe biurko, małe stoliki okrągłe i empirowe krzesła mahoniowe, obite adamaszkiem w kwiaty. Na kominku umieszczono główkę z brązu, domniemaną podobiznę Orlątka i brązowe kandelabry, wyobrażające klęczące anioły, trzymające w rękach wazony. Miało to sprawiać wrażenie, jak gdyby dolewały oliwy do lamp.
Na niskim piętrze, od strony frontowego portyku mieściła się pośrodku prostokątna salka z trzema oknami i drzwiami na balkon, a po bokach dwa pokoje jednookienne, służące jako mieszkalne. Wszystkie one, o wystroju skromnym, urządzone były wygodnie i nowocześnie.
W pałacu strzyżawieckim znajdowało się też wiele dzieł sztuki, zgromadzonych głównie w pokojach reprezentacyjnych, które czasem jednak przemieszczano. Szczególnie interesująco przedstawiała się galeria obrazów o tematyce różnej, najczęściej jednak portretowej. Oprócz już wymienionych, były wśród nich dzieła: Portret mężczyzny w krezie z koronkami przypisywany Van Loo, Święta Cecylia grająca na organach w otoczeniu aniołów Rubensa, Matka Boska z Dzieciątkiem Jezus na rękach Carlo Maratty, Dama hiszpańska w koronkowym kołnierzu Suttermansa, a wśród wizerunków: króla Stanisława Augusta (Marcello Bacciarellego), Katarzyny z Rzyszczewskich Rafałowej Chołoniewskiej (Józefa Grassiego), Marcina Grocholskiego, wojewody bracławskiego i Cecylii z Chołoniewskich Grocholskiej (Jana Chrzciciela Lampiego mł.), Franciszka z Grabowa Grocholskiego, miecznika i Heleny Justyny z Lesznickich Franciszkowej Grocholskiej (Józefa Pitschmanna), Jana z Dukli Grocholskiego, oboźnego z rangą generała i Emilii z Chołoniewskich Mikołajowej Grocholskiej (Reichela), Franciszki Ksawery z Brzozowskich Henrykowej Grocholskiej (z fotografii), Tadeusza Grocholskiego z 1889 r. i tegoż Tadeusza z fotografii oraz Zofii z Zamoyskich Tadeuszowej Grocholskiej pędzla Kazimierza Pochwalskiego, oraz portret ks. Adama Czartoryskiego i kopia z Tycjana kompozycji L’amour sacre et l’amour profane Leona Kaplińskiego, Henryka Grocholskiego (z fotografii), Róży z Potockich Stanisławowej Zamoyskiej i Stanisława Zamoyskiego (kopia z oryginału Andrzeja Mniszcha Jana Zasiedatela), a także autoportret Tadeusza Grocholskiego.
Wśród portretów autorów nie określonych były wizerunki: papieża Piusa IX, Karola Beliny Brzozowskiego (ojca Ksawery Grocholskiej), Szczęsnego Potockiego, Remigiana Grocholskiego (uczestnika odsieczy wiedeńskiej), starosty Michała Grocholskiego (syna wojewody Marcina), Felicji Marianny ze Śliźniów Grocholskiej, Ludwika Grocholskiego (także syna wojewody bracławskiego), Adama Myszki-Chołoniewskiego (kasztelana buskiego), Salomei z Kątskich Adamowej Chołoniewskiej (uważany za „śliczny”), Ksawerego Chołoniewskiego, Ignacego Chołoniewskiego, Adama Józefa Chołoniewskiego i ks. Stanisława Chołoniewskiego (brata Emilii Mikołajowej Grocholskiej). Osobną grupę tworzyły kopie wielkich mistrzów lub portrety malowane przez pana domu, Tadeusza Grocholskiego: kopia z Tycjana Matka Boska Bolesna, także wg Tycjana Św. Jan Chrzciciel z Barankiem, a wśród wizerunków podobizny brata Tadeusza Stanisława Grocholskiego, siostry Heleny z Grocholskich Brzozowskiej, żony Zofii z Zamoyskich Tadeuszowej Grocholskiej, dzieci Tadeusza, Remigiusza, Michała, Ksawerego i Zofii oraz studia „wiejskiej dziewczyny z Pietniczan”, „dziewczyny” i „dziewczyny stojącej nad rzeką i czerpiącej wodę”.
W grupie miniatur dwie sygnowane były przez Jana Nepomucena Endera.
Wyobrażały one Henryka Grocholskiego i jego żonę Ksawerę z Brzozowskich, inne zaś: Ksawerego Myszkę – Chołoniewskiego, Ignacego Myszkę – Chołoniewskiego, wizytkę Marię Cecylię Myszkę – Chołoniewską, Felicję Mariannę ze Śliźniów Michałową Grocholską, Otylię z Poniatowskich Adolfową Grocholską, Kamillę z Czetwertyńskich Chołoniewską, żonę Józefa Adama, Natalię (?) z Czetwertyńskich Naryszkin, Marię z Grocholskich Witoldową Czartoryską w młodym wieku, Stanisława Grocholskiego w wieku podobnym, Tadeusza Grocholskiego (jako dziecko) i Chołoniewskiego o imieniu nie znanym (w mundurze).
Były poza tym w zbiorach obrazy: Siwy koń na łące Juliusza Kossaka, Polowanie na wilki Józefa Brandta, piętnaście „krajobrazów włoskich”, wielki zbiór sztychów i mnóstwo albumów z rysunkami własnymi Tadeusza Grocholskiego. Obok poprzednio wymienionych, znajdowały się też jeszcze dwa inne gobeliny: Matka Boska z Dzieciątkiem Jezus oraz Izraelici płaczący pod murami Babilonu, jak też piętnaście pasów polskich Jana Madżarskiego i Paschalisa Jakubowicza.
Biblioteka pałacowa liczyła ostatnio ponad tysiąc tomów. Były to dzieła przeważnie w języku francuskim, jakkolwiek trafiały się także i rzadkie wydania krakowskie z XVI w., a nawet druki tłoczone na Podolu. Wiele z tych książek miało cenną oprawę ze skóry kurdybanowej ze złoconymi napisami grzbietowymi i wyciskanymi ornamentami. Z księgozbioru dawniejszego, bibliotekę treści religijno – naukowej, zapoczątkowanej przez Mikołaja Grocholskiego (1781 – 1864), wnuk jego, ks. Marian Morawski ofiarował oo. Jezuitom do Krakowa. Ta zaś część, która przetrwała w Strzyżawce do pierwszej wojny światowej, była darem ks. Marii Czartoryskiej po jej wstąpieniu do ss. Karmelitanek dla brata Tadeusza.
Głównym urokiem starego parku strzyżawieckiego, którego powierzchnia z całym obejściem pałacowym obejmowała ok. 1 km. kwadratowego, było jego położenie na wyniosłym, skalistym brzegu Bohu. Park ciągnął się przede wszystkim po obu stronach skrzydeł bocznych domu, tworząc tam zwarte skupiska zieleni.
Niektóre partie ogrodu, najeżone również skałami, utrzymywano w stanie zupełnie dzikim. Przestrzeń od głównej alei wjazdowej do parku była otwarta. Tworzył ją ogromny owalny trawnik. U wjazdu na dziedziniec, naprzeciw pałacu, rosła grupa olbrzymich topól nadwiślańskich.
Ściśle z pałacem powiązany był stojący po jego lewej stronie pawilon, noszący do końca miano „starej kuchni”.
Po zainstalowaniu kuchni w przyziemiu domu mieszkalnego, pawilon ten przeznaczono na inne cele. Był on budynkiem parterowym, pięcioosiowym, ze zwróconą w stronę dziedzińca elewacją południową rozczłonkowaną półkolumnami i półkoliście zamkniętymi płycinami, mieszczącymi prostokątne drzwi i okna. Elewację frontową wieńczył szeroki gzyms profilowany. Ponad budynkiem tym wznosił się belweder z wielkim oknem półkolistym, zamknięty także bardzo wydatnym gzymsem profilowanym. Elewacja północna „starej kuchni” miała podobno kształt półkolisty. Pawilon ten podziemnym korytarzem łączył się bezpośrednio z kuchnią nową.
Szeroka aleja, prostopadła do wjazdowej, wychodząca z dziedzińca paradnego pomiędzy oficyną a kuchnią, wiodła do powiązanego także z rezydencją kościoła, oddzielając równocześnie park od zabudowań gospodarczych. Świątynia ta wznosiła się wprawdzie w pobliżu pałacu, ale po drugiej stronie traktu publicznego.
Kościół strzyżawiecki pod wezwaniem Matki Boskiej Bolesnej, który Chłopicki określił jako „arcypiękny” i „czysto włoski” ufundowany został przez Mikołaja Grocholskiego w 1827 r. Konsekrował go w 1838 r. biskup kamieniecki Mackiewicz. Projekt tej, niewielkiej rozmiarami, ale ciekawej pod względem architektonicznym świątyni pochodzić miał od tego samego architekta, który budował pałac. Otrzymała ona plan zasadniczy prostokąta. Fasadę akcentował pozorny ryzalit, rozczłonkowany płycinami, zamknięty trójkątnym frontonem, z dachem wspartym na kroksztynach. Główne wejście obejmował portyk wgłębny, złożony z dwóch kolumn toskańskich. W elewacjach dłuższych, bocznych, na obu krańcach występowały także jednoosiowe ryzality, zamknięte frontonami półkolistymi. Kształt półkolisty miała także apsyda. Wszystkie, mocno horyzontalnie żłobkowane elewacje, pod wieńczącymi kroksztynami obiegał fryz z tryglifami i rozetami w metopach, identyczny jak w portyku pałacu. Dominantę bryły kościoła stanowiła wieżyczka w postaci zgrabnej gloriety, otoczonej kolumienkami jońskimi, z kulą i krzyżem u szczytu.
Wnętrze miało tylko jedną nawę o sklepieniu kolebkowym oraz szesnaście podobnie sklepionych okien w dwóch kondygnacjach. Były trzy ołtarze. W wielkim, ozdobionym sześcioma białymi, stiukowymi kolumnami, wisiał duży obraz Matki Boskiej Bolesnej przedstawionej w postaci stojącej, ze złożonymi rękoma i wbitym w pierś mieczem. Po bokach, na tle czarnego aksamitu, wisiały liczne wota. Balustrada przed romaniką, początkowo drewniana, zastąpiona została przez Tadeusza Grocholskiego białą marmurową, bardziej z całością harmonizującą.
Także mensa, zakończona pozłacanym tabernakulum, wykonana była ze sztucznego marmuru.
W prawym ołtarzu bocznym znajdował się obraz Przenajświętszej Rodziny a w lewym Wieńczenie Chrystusa cierniową korona. Wszystkie je malował Thumer, uczeń Friedricha Overbecka. Sprowadził je zaś z Włoch ks. Stanisław Chołoniewski, brat Emilii Mikołajowej Grocholskiej. Ściany kościoła pokrywał stiuk z płaskorzeźbami. Na gzymsach stało osiem urn gipsowych, a ponad gzymsami – cztery. Posadzka wyłożona była kamiennymi płytami. Ozdobną ambonę przysłaniała od wejścia gobelinowa kotara. Naprzeciwko ambony, po prawej stronie, wisiał duży obraz Wniebowzięcia Matki Boskiej, kopia Murilla, wykonana przez Jana Zasiedatela.
Sztychowane na atłasie obrazy stacyjne chronione były pod szkłem.
Drzwi umieszczone na prawo od wielkiego ołtarza prowadziły do pokoiku przechodniego, w którym stały komody, wypełnione kapami i ornatami. Nad drzwiami do zakrystii w złotej ramie wisiał portret fundatora kościoła, malowany przez Tadeusza Grocholskiego. Natomiast wewnątrz zakrystii, obok dużego krzyża, umieszczono na ścianach portrety biskupów. Po stronie lewej wielkiego ołtarza znajdowały się drzwi, przez które wchodziło się do izby, służącej w wielki piątek jako „ciemnica”. Obok kościoła dworskiego stała plebania i dzwonnica.
Kaplica grobowa. Wśród lasu, na wysokiej granitowej skale, wrzynającej się w środek rzeki Boh, wznosiła się kaplica – mauzoleum rodziny Grocholskich ze Strzyżawki i Pietniczan, wybudowana według projektu architekta Laeufera.
Miała ona plan prostokąta, z ryzalitami po bokach i od frontu. Ryzalit frontowy mieścić miał główne drzwi wejściowe, zamknięte półkoliście. Wszystkie elewacje tego budynku pokrywały bonie, wieńczył zaś gzyms kroksztynowy. Pozbawioną okien kaplicę nakrywała kopuła z bębnem wyposażonym w okna, oświetlające z góry wnętrze. W podziemiach grzebano ciała zmarłych dziedziców obu miejscowości od chwili, gdy w 1832 r. rząd carski skasował zakon oo. Dominikanów w Winnicy.
Groby rodzinne Grocholskich mieściły się bowiem dotąd w podziemiach tego klasztoru, ufundowanego przez Michała Andrzeja Grocholskiego, sędziego ziemskiego bracławskiego.
Drzwi wejściowe do kaplicy zamykane były za pomocą dużej kamiennej płyty, bez żadnego napisu. Dopiero po jej usunięciu i zejściu po kilkunastu stopniach w dół, natrafiało się na żelazne drzwi, za którymi mieścił się właściwy grobowiec. Była nim obszerna, wykuta w skale sala z wnękami na trumny. Mogło ich tam stanąć 20 górą i tyleż w rzędzie dolnym. Budynek ten długi czas stał zamurowany, gdyż nie wolno go było używać jako kaplicy. Dopiero w 1866 r. uzyskano pozwolenie na złożenie w jego podziemiach ciała zmarłego właśnie Henryka Grocholskiego, a w 1872 r. jego małżonki Ksawery, fundatorów kaplicy. Następnie, w 1888 r., po wielu usilnych staraniach, władze rosyjskie udzieliły swej zgody na przewiezienie z cmentarza strzyżawieckiego, gdzie dotąd spoczywały, zwłok Michała Grocholskiego, starosty zwinogrodzkeigo. Równocześnie też przeniesiono doczesne szczątki synka Henrykostwa Grocholskich, Władysława. Cała ceremonia musiała jednak odbyć się w jak największej tajemnicy i nawet miejscowy proboszcz nie mógł wziąć w niej udziału.
Według obowiązujących przepisów wejście do mauzoleum musiało być stale zamurowane aż do 1905 r., gdy Tadeuszowi Grocholskiemu udało się uzyskać od gubernatora Eulera zezwolenie na zrobienie drzwi od strony Bohu. Towarzyszyło mu wszakże zastrzeżenie, że nie wolno od wewnątrz urządzać niczego, co przypominałoby nabożeństwa katolickie.
Wmurowując te potężne drzwi, skorzystano jednak z nadarzającej się sposobności, aby zrobić w kaplicy posadzkę z płyt marmurowych.
O postawieniu normalnego ołtarza na razie nie mogło być mowy. Wobec tego Tadeusz Grocholski na masywnej miedzianej blasze wymalował postać Chrystusa ukrzyżowanego naturalnej wielkości (wg fotografii z obrazu Bonnata) i tym obrazem przyozdobił puste na razie wnętrze.
Na wprost wejścia umieszczono równocześnie krzyż drewniany, także z postacią Chrystusa. Wreszcie, po upływie kilku dalszych lat, otrzymał Grocholski upragnione zezwolenie na wzniesienie ołtarza, co jednak znów stać się miało bez najmniejszego rozgłosu.
Ołtarz ten, wykonany w Odessie z białego marmuru, według rysunku Tadeusza Grocholskiego, nadał już mauzoleum rodzinnemu zdecydowanego charakteru kaplicy, ale zgodę władz na odprawienie w niej mszy żałobnej za spoczywających w podziemiach zmarłych uzyskano dopiero po dalszych kilku latach starań i zabiegów.
Mszę taką wolno było odtąd odprawiać w rocznicę śmierci każdej z pochowanych w kaplicy osób. W 1907 r. pochowano w kaplicy na skale Stanisława Grocholskiego z Pietniczan, a w 1913 r. jego brata Tadeusza ze Strzyżawki, który tyle jej poświęcił starań.
W czasie rewolucji rosyjskiej udało się Tadeuszowi hr. Grocholskiemu jun. (1887 – 1920). Synowi Tadeusza sen. I Zofii z hr. Zamoyskich, przewieść portrety rodzinne do Winnicy, gdzie jakiś Rosjanin, chcąc ratować zabytki kulturalne z okolicznych dworów od zagłady ostatecznej, utworzył „Muzeum Narodowe”.
Tylko biblioteka i sztychy, wśród których były egzemplarze sięgające XVI w., w drodze do Winnicy zostały zrabowane, wywiezione na kolej, a następnie w głąb Rosji, gdzie przepadły.
Dnia 18 stycznia 1918 r. pałac w Strzyżawce został splądrowany, a następnie spalony. Przez dalszych kilkadziesiąt lat istniały jeszcze tylko resztki pięknego niegdyś parku oraz mury kościoła, częściowo w ruinie, zamienionego na magazyn.
W tym samym roku co pałac splądrowane zostały także groby w mauzoleum nad Bohem. W 1920 r., podczas wyprawy kijowskiej, Henryk Grocholski odebrał z muzeum winnickiego portrety rodzinne i inne pamiątki i przewiózł je do Warszawy. Wśród uratowanych w ten sposób przedmiotów znajdowało się popiersie Julii z Grocholskich Poniatowskiej, komoda mahoniowa z ozdobami ze złoconego brązu, inkrustowana medalami i mieszcząca ukryte szufladki na szczególnie cenne numizmaty, stół mahoniowy z nogami zakończonymi kopytkami, a u góry baranimi głowami podtrzymującymi blat, staroświeckie biurko, fortepian ze szklanymi misternie zawieszonymi klawiszami, krzesło mahoniowe a la Recamier, łóżko i szafa Boulle, para łóżek mahoniowych z lwimi głowami, porcelana saska na 36 osób i drugi podobny komplet biały ze złoconym brzegiem, kryształy. Wszystko to uległo zniszczeniu w czasie Powstania Warszawskiego w 1944 r.
Była piękna Strzyżawka owiana legendami i podaniami, do czego przyczyniały się m.in. liczne, otoczone wałem kurhany, rozsiane po „Czarnym lesie”, porośniętym wspaniałymi jesionami, dębami, brzostami, lipami, wiązami i grabami, podszytymi głęboko krzewami. Największy z nich nosił miano „Piwniowej mohyły” (mogiły koguciej).
Opowiadano więc, że gdy na mogile kogut zapieje, nastanie koniec świata.
Jeden z tych kurhanów został przed 1914 r. rozkopany i zbadany naukowo.
Znaleziono w nim szczątki wojownika, jego żony i konia, z dobrze zachowanymi rozmaitymi ozdobami w postaci broszy, bransoletki, kolczyków i pierścieni.
Poza tym na terenie dworskim znajdował się cmentarz turecki, powstały w 1877 r., gdy w pałacu mieścił się szpital dla jeńców tej narodowości.
Staraniem Tadeusza Grocholskiego cmentarz zabezpieczony został głębokim rowem i obsadzony drzewami. Później dziedzic Strzyżawki postawił na nim pomnik z białego marmuru, zaopatrzony w odpowiedni napis turecki i zwieńczony półksiężycem z gwiazdą. Sułtan Abdul Hamid, dowiedziawszy się o tym, przysłał Tadeuszowi Grocholskiemu order Medżidje I klasy ze wstęgą.
Roman Aftanazy „Dzieje rezydencji na dawnych kresach Rzeczypospolitej, województwo bracławskie” Zakład Narodowy imienia Ossolińskich Wydawnictwo, Wrocław 1996
–
„Historya Strzyżawki na Podolu koło Winnicy”
Zofia z Zamoyskich Tadeuszowa Grocholska
„Najdawniejsze dokumenta Strzyżawieckie jakie posiadaliśmy, były z XV w.
Opis grodu „Striżawka” opiewał że: Właścicielem był Dmytro Striżawskij, że znajdowało się tam sześć czy osiem cerkwi Unickich a o wiorstę od grodu Strzyżawka, na wyniosłej skale granitowej występującey w środek rzeki Boh, stał Monastyr (Klasztor) Księży Bazylianów. Strzyżawka kolejno przechodziła z rąk Dmytra Striżawkoho, do XX. Lubomirskich następnie do Potockich herbu Pilawa. W początkach szesnastego stulecia Łukasz z Grabowa Grocholski pierwszy z Rodziny przeniósł się z ziemi Sandomierskiej na Podole i tu nabył majątek. Prawnuk Łukasza z Grabowa Grocholskiego Job – Ludwik żonaty z Leniewiczówną h. Półkozic oddaje synowi swemu Michałowi majątki na Wołyniu Hryców i Tereszki, a na Podolu Strzyżawkę nabytą od Potockich.
Michał z Grabowa na Hrycowie Grocholski (jak się zwykł podpisywać). Sędzia Ziemski Bracławski ożenił się z Anną Rdzimińską, córką Michała Radzimińskiego stolnika Czernichowskiego i Kamieńskiej h. Ślepowron.
Po śmierci jedynego brata Marcina Radzimińskiego zmarłego bezpotomnie majątki Jego przeszły na Annę Michałową Grocholską, jako wiano: majątki Pietniczany w Woronowica strasznie obdłużone, dopiero po długoletnich zabiegach Sędzia Michał Grocholski zdołał je oczyścić od zastawów i pretensyi wyswobodzić.
Michał z Grabowa Grocholski Sędzia Ziemski Bracławski z kolei oddaje swoim dwóm synom:
Marcinowi: Pietniczany, Stadnicę, Michałówkę, Strzyżawkę na Podolu, Hryców na Wołyniu.
Franciszkowi Miecznikowi Grocholskiemu zaś: Tereszki i Woronowicę.
Marcin z Grabowa Grocholski Wojewoda ożeniony z Cecylią Chołoniewską h. Korczak (córką Adama Myszka-Chołoniewskiego kasztelana buskiego i Salomei z Kątskich h. Brochwicz) miał pięciu synów:
1. Jan Duklan z Grabowa Grocholski, oboźny z rangą generała otrzymał majątek na Wołyniu Sudyłków.
2. Adam poległ śmiercią bohaterską przy boku Kościuszki pod Maciejowicami 1.X. 1794.
3. Michał Starosta Zwinogrodzki odziedziczył Pietniczany, Stadnicę, Michałówkę i Hubczę na Wołyniu.
4. Mikołaj Marszałek Szlachty, następnie Gubernator Podolski – dostał Strzyżawkę.
5. Ludwik na Hrycowie na Wołyniu osiadł.
Mikołaj z Grabowa Grocholski syn Wojewody Bracławskiego Marcina z Grabowa Grocholskiego i Cecylii z hrabiów Myszka-Chołoniewskich ur. 1782 zm. 1864 w Kamieńcu na Podolu.
Fundator Klasztoru Panien Wizytek w Kamieńcu, gdzie przełożoną była rodzona Siostra Emilii Mikołajowej Grocholskiej Marya-Cecylia Chołoniewska, siostra księdza Stanisława Chołoniewskiego.
Żona Mikołaja Emilia z Hr. Chołoniewskich powiła tylko jedną córkę Maryę, która doszedłszy do lat poślubiła Wojciecha Dzierżykraj-Morawskiego. Ten po owdowieniu wstąpił do stanu duchownego w 1858 r. Umarł w Oporowie 26.8.1875. Zmarły był wielkiej pobożności i gorliwości kapłanem i gorącego patryotyzmu.
Marya z Grocholskich Wojciechowa Morawska miała trzech synów i jedną córkę.
1. Maryan Jezuita,
2. Stanisław, który w młodości zachorował i życie przepędził w domu zdrowia i tam umarł,
3. Córka Marya wstąpiła do Urszulanek,
4. Syn trzeci Józef. Ten ostatni odziedziczył majątek Strzyżawka.
Józef Morawski był to letkiewicz, nie miał przywiązania do majątku Strzyżawka, chciał ją sprzedać i już pertraktował z Rosyaninem… Gdy się Grocholscy o tem dowiedzieli zaraz Tadeusz Grocholski który w tym czasie bawił w Paryżu i pracował pod kierunkiem znanego malarza portretów mistrza „Bonnat”, rzuca wszystko i przybiega na Podole ratować majątek Rodowy z Kościołem i Kaplicą z Grobami Rodzinnemi.
Ponieważ Ukaz Cesarski zabraniał w tak zwanych przez Moskali „Prowincyach Zabranych” to jest ma Podolu i Wołyniu nabywać majątki Polakom, w razie gdyby Polak zmuszony był majątek sprzedać z powodu złych interesów zmuszony był sprzedać tylko Moskalowi.
Aby ziemi Rodzinnej nie oddawać w ręce wroga, umyślono robić układy między stronami jako niby trzydziestoletniej dzierżawy, podpisywano kontrakt u notaryusza w wszelkiemi formalnościami, ale była to sprzedaż i kupno. W taki to sposób Morawski Józef nie mając przywiązania do Strzyżawki, a z powodu długów nie mogąc się na majątku utrzymać sprzedał Strzyżawkę kuzynowi swemu Tadeuszowi Grocholskiemu. Oszacował majątek Felix Sobański z Obodówki.
Kiedy hr. Tadeusz Grocholski obejmował w posiadanie majątek Strzyżawiecki w 1877 roku było to w czasie wojny Rosyjsko – Tureckiej. Dla pomieszczenia rannych jeńców, Rząd Rosyjski wynajął był pałac w Strzyżawce na szpital, wszystkie pokoje były Zajęte temi biedakami, którzy zziębnięci garnęli się koło kominka w salonie, gdzie stale płonął ogień. Dużo bardzo, bo o ile słyszałam, z górą czterystu umarło tych Muzułmanów z zimna. Zima wtedy była bardzo sroga.
Jeszcze kiedy Hr. Tadeusz Grocholski żenił się z Zofią Zamoyską w 1886 roku kończono odnawiać Białą Salę stiukową i takąż niebieską.
Pracowali nad tem pod okiem Pana Jana Zasiedatela (artysty – malarza przyjaciela Hr. Tadeusza Grocholskiego) specyaliści od tego rodzaju prac, bracia Panowie Skwarczyńscy osiedleni w Winnicy. Kiedy pokoje zostały oczyszczone, znoszono ze strychu meble mahoniowe pięknie wykonane i rzeźbione niektóre, a wszystkie stylowe. Odnawiał je i odświeżał, politurował miejscowy stolarz Kołaczkowski.
Kiedy wszystko było gotowe, Tadeusz Grocholski zjechał z żoną i już razem urządzali mieszkanie. Życie płynęło spokojnie i pracowicie.
Po paru latach, Józef Morawski roztrwonił wszystko co wziął za sprzedaż majątku, przyjechał do Strzyżawki żądając by Grocholski mu jeszcze coś dopłacił, bo nie ma z czego żyć z żoną i dziećmi. Obałamucony przez miejscowych Żydów z miasteczka Strzyżawki Zejłyka Chmielnickiego i Reichera, którzy mu tłumaczyli, że może im sprzedać lasy za co zyska trochę pieniędzy, mimo że Morawski gościł u P.P. Grocholskich, sekretnie pertraktował z Żydami i pod ich wpływem napisał list do Generał Gubernatora Kijowskiego „Drentelna” zdradzając układ z Grocholskim. Generał Gubernator wytoczył proces Hr. Grocholskiemu w 1886 roku.
W pierwszej instancyi w Kamieńcu Tadeusz Grocholski sprawę wygrał. Drenteln nienawidzący Polaków, wściekły że nie po jego myśli sprawę rozstrzygnięto, pojechał do Kamieńca, okropnie złajał sędziów, mówiąc że on jest ostatnim tomem prawa i że tak sądzić powinni jak on chce. Sędziów wyrzucił i posad pozbawił.
Po pewnym czasie Drenteln apelował do wyższej instancyi, do tak zwanej „Pałaty” w Odessie. Tam, sędziowie przestraszeni zajściem w Kamieńcu i losem sędziów, sprawę rozstrzygnęli według woli Gen. Gubernatora Drentelna Kasując Kontrakty trzydziestoletniej dzierżawy.
Sprawa z kolei poszła do Petersburga do Senatu, który jak było we zwyczaju wyrok Pałaty Odeskiej zatwierdził. Żydzi wyżej wymienieni, znowu podeszli Józefa Morawskiego, perswadując mu że kiedy kontrakty dzierżawne skasowano, on, Józef Morawski wraca w posiadanie majątku Strzyżawka. Morawski potrzebował pieniędzy, uległ namowom i lasy za nizką cenę Żydom sprzedał.
W tym czasie Generał Gubernator Drenteln na Rewii którą odbywał na placu przed kościołem katolickim w Kijowie, spadł z konia i rażony apoplexią życia na miejscu dokonał.
Na jego miejsce zjechał do Kijowa Hrabia Ignatieff, człowiek światowy, niby dobrze wychowany, Oficer Konnej Gwardyi (przed przybyciem do Kijowa był w Turcyi, a że sławnie mijał się z prawdą nazwano go ram „Mentir Pasha”).
Ponieważ bardzo pamiętano w Rossyi na stosunki koleżeńskie wojskowe, choć Ignatieff o wiele lat później służył w Konnej Gwardyi niż Hr. Tadeusz Grocholski, jednak mogło to dopomóc sprawie Strzyżawieckiej. Hr Grocholski pojechał do Kijowa, całą sprawę Strzyżawiecką mu przedstawił. Gen. Gubernator Ignatieff, był zawziętym wrogiem Żydów, gorąco sprawą Strzyżawiecką się zainteresował, nie dla ratowania Obywatela Polaka, ale żeby Żydom dokuczyć; Wytoczył proces kryminalny Żydom. Długo się Żydzi ukrywali, wywiezli nawet ze sobą Józefa Morawskiego, do Wrocławia, dokąd Hrabia Grocholski podążył, chcąc z Morawskim polubownie sprawę sprzedaży lasów zakończyć. Ale Józef strzeżony dobrze przez Żydów jeszcze bardziej się ukrywających i do spotkania nie doszło. Żydzi ciągle ścigani mając dosyć tego niespokojnego życia wynalezli Moskala, Xięcia Meszczerskiego, człowieka używającego najgorszej reputacyi. Xiąże Meszczerski chciał mieć majątek z pałacem, chętnie więc kupił od Żydów kontrakty na lasy dane Żydom przez Morawskiego. Okazało się, że Xiąże Meszczerski jest bratem żony Hr. Ignatiewa.
Dowiedziawszy się o tym Hr. Grocholski podążył do Kijowa. Mówi Ignatiewowi że zapewnie nie wiedział Xiąże Meszczerski o sprawie tego, kupił lasy Strzyżawieckie od Żydów, którzy prawa do tego nie mieli.
Na to Ignatieff, który przez dłuższy czas niby sprzyjał Hr. Grocholskiemu w wyszukiwaniu Żydów, raptem zwinął chorągiewkę i te słowa wypowiedział:
„Que voulez-vous que je fasse? Vous avez votre Morawski, moi, j’ai non Meszczerski! Arrangez Vous avec lui”.
Pewnego dnia wracałam z Pietniczan „traktem” drogą z Winnicy do Berdyczowa, wracałam do Strzyżawki po odwiezieniu mojej bratowej Wandy z Zamoyskich Stanisławowej Grocholskiej, spotykam kocz nas mija. W koczu sprawnik z jakimś mężczyzną nieznajomym, na koźle jako furman kacap który po rossyjsku ubrany czwórką w porącz powozi………. Kiedy nas minęli…… Furman nas Franciszek Przeklasa, obraca się do mnie i mówi: „To sprawnik wprowadza Xięcia Moszczerskiego w posiadanie lasów!”……
Od tego dnia przy wrotach do lasu byli nasi Kozacy i kłódki nasze, a także gajowy Meszczerskiego i kłódka przy wrotach Xiążęca. Nie pozwalali nam ci obcy z lasu ani gałązki wywieźć. Położenie było niemożliwe. Po długim czasie i długich pertraktacyach, jazdach Hr. Grocholskiego do Kijowa, Petersburga, Odessy itd. Nakoniec Meszczerski zdecydował się odstąpić kontrakty żydowskie na lasy Hr. Grocholskiemu, który odkupił je po długich targach za szalone pieniądze, byle ratować polską ziemię, rodowy majątek z kościołem zbudowanym przez Hrabiego Mikołaja Grocholskiego i kaplicą z grobami Rodzinnemi Grocholskich.
Kilka lat minęło, Józef Morawski który na nowo był wzięty w Kuratelę (niestety za późno) opiekunem był Doktór Franciszek Chłapowski. Józef zmarł zostawiając żonę i czworo dzieci – 3 synów i córkę.
Ponieważ kontrakty dzierżawne były skasowane ((przez wyrok Pałaty w Odessie) jedynym wyjściem dla pozostania w majątku było drogą sukcessyi dochodzić swoich praw. Wszyscy członkowie Rodziny Grocholskich zrzekli się wszelkich praw do sukcessyi. Jeden tylko Hr. Tadeusz Grocholski stawił się i na mocy sukcessyi pozostał w Strzyżawce właścicielem.
Zdawało się, że już spokój nastąpił niczem niezakłócony, ale…… Generał Gubernator Ignatieff pragnął bądź co bądź zdobyć Strzyżawkę dla siebie……. Napisał więc list poufny do Ministra Spraw Wewnętrznych prosząc, aby pod jakimkolwiek pretekstem wysiedlił Hr. Grocholskiego z Guberni Podolskiej, „bo sobie z nim rady dać nie może!”. Znalazł się jednak uczciwy człowiek, adwokat Miecznikof, Rossyanin, z Kancelaryi Gen Gubernatora, który zatelegrafował do Hr. Grocholskiego, aby natychmiast przyjechał do Kijowa. A gdy Hrabia przyjechał, wtedy zawiadomił Go o grożącym Mu niebezpieczeństwie, da mu kopię swego poufnego listu, z tą kopią Grocholski bezzwłocznie udał się do Petersburga.
Tu należy powiedzieć, że z Ukazu Cesarza Aleksandra Tadeusz Grocholski mając lat piętnaście został wywieziony z domu Rodziców z Pietniczan na Podolu aby być wychowany w Korpusie Paziów.
W 1854 roku wywieziony został kibitką między dwoma żandarmami. Dojechawszy do Petersburga spotkał się tam z bratem swoim starszym Stanisławem, który służył już wtedy w Konnej Gwardyi razem z Xciem Romanem Sanguszką, Tomaszem Zamoyskim, Stanisławem Trembickim, Kazimierzem Mołodeckim itd.
Ponieważ Korpus Paziów używał bardzo złej reputacyi, wyżej wymienieni postanowili ochronić Tadeusza od Korpusu Paziów i uprosili Panią Stefanię Chrapowicą z domu Xkę Radiwiłłównę (mającą dużo znajomych dyginiarzy, do których uczęszczała dla swoich interesów) aby się sprawą Tadeusza zajęła i zacna ta Pani wyrobiła Tadeuszowi wstąpienie do Szkoły Podchorążych Gwardyjskich. Dyrektorem tej szkoły był (Finlandczyk czy Szwed) Generał Southhof, zacny, prawy i uczciwy człowiek. Tadeusz miał tam kolegów, którzy z czasem doszli do wysokich stanowisk. Razem z Tadeuszem wyszedł oficerem ze Szkoły Podchorążych Hrabia Waldemar Freederiksz, najwierniejszym był przyjacielem przez całe życie.
Gdy w kłopocie Grocholski udał się do Hrabiego Freederiksza, zajmował on stanowisko Ministra Dworu; Dowiedziawszy się o co chodzi, oburzony postępowaniem Ignatiewa…..wziął z rąk Grocholskiego kopię listu Ignatiewa i poszedł z nią wprost do Cesarza Mikołaja II.
Cesarz odczytał list Ignatiewa do Ministra Spraw Wewnętrznych, bardzo się oburzył i miał powiedzić Ministrowi Dworu Hr. Freederiksowi: „Nie Grocholski będzie wysiedlony, a Ignatieff pójdzie do Tweru!”
I tak się stało! Hr. Tadeusz Grocholski po trzydziestu latach wojny z Rządem Rossyjskim o dobra Strzyżawieckie, majątek Rodzinny, Ziemię Rodową, swoją wytrwałością i energią niespożytą sprawę wygrał i już spokojnie pozostał w Strzyżawce aż do śmierci, która nastąpiła w 1913 r. Pochowany w kaplicy nad Bohem w skale wychodzącej w środek rzeki”.
Przepisał Henryk K. Grocholski 25. II. 2003 r.
–
„Wiadomość o Kaplicy Grobowej na Skale w Strzyżawce”
(„czerpię z pamiętników Xawery Z Brzozowskich Henrykowej Grocholskiej” – Zofia Grocholska)
„…….. w roku 1834. zabraliśmy się do budowy Kaplicy na skale w Strzyżawce.
Tę skałę darował nam Stryj Mikołaj Grocholski. Raz Mu tam podwieczorek daliśmy na rozłożonym dywanie, skąd najpiękniejszy widok się przedstawiał. Patrząc na nas młodych i kochających się, a do niego przywiązanych, tak czuł się szczęśliwy, iż dla zbliżenia nas do Strzyżawki, darował nam tę skałę radząc, byśmy sobie na niej jakiś wiejski pałacyk zbudowali, gdziebyśmy lato w sąsiedztwie Jego spędzali. Gdy jednak w roku 1832 zabrali (skonfiskowano) na cerkiew prawosławną Kościół Ojców Dominikanów w Winnicy na Podolu (kościół i klasztor wybudowane przez Michała Sędziego Grocholskiego) gdzie były groby Familijne Grocholskich, podawane przez nas do Cesarza Mikołaja I prośby, tylko tyle wskórały, że popom nakazano modlić się za fundatorów kościoła i grobów ich nie tykać, a tylko zmienić napisy grobów na rossyjski język.
Wtedy postanowiliśmy zbudować na Skale Strzyżawieckiej Kaplicę Grobową i przenieść tam spoczywające pod kościołem Dominikanów zwłoki familijne. Począwszy od Michała Grocholskiego Sędziego Ziemskiego bracławskiego i Jego żony z Luba-Radzimińskich (fundatorów) wszyscy ich potomkowie w sklepach tych pogrzebani. Spoczywali tam Wojewoda Marcin Grocholski, żona jego Cecylia z Chołoniewskich, Matka Męża mego Felicya – Maryanna ze Śliźniów Michałowa Grocholska i kilkoro dzieci, które w młodym wieku potracili.
Sprowadzony do Janowa (przez Chołoniewskich) architekt Laeufer plan na tę kaplicę podał i na inne budynki w Pietniczanach”. Dalej pisze już słowa własne Zofia z Zamoyskich Tadeuszowa Grocholska: „Kaplica zbudowana, zamurowana długi czas stała. Pod kaplicą znajdowała się dość obszerna sala wykuta w skale w półkole z niszami wykutemi na trumny dwanaście nad niemi drugich dwanaście. Wejście z zewnątrz zamknięte było olbrzymią płytą kamienną bez napisu. Usunąwszy płytę schodziło się po kilkunastu schodach, tam żelazne ciężkie drzwi zamykały grobowiec. Nisze, gdzie już spoczywali Nieboszczycy, były zamurowane i zamknięte wielkimi płytami z białego marmuru z wykutemi napisami kto w danej niszy spoczywa.
Spoczywali zaś:
1. + 1833 r. Michał Grocholski Starosta Zwinogrodzki,
2. + 1842 Władysław synek Henryka i Xawery,
3. + 1866 Henryk Grocholski syn Michała Starosty,
4. + 1872 Xawera z Brzozowskich Henrykowa Grocholska,
5. + 1907 Stasiunio synek Tadeusza i Zofii z Zamoyskich,
6. + 1907 Stanisław pan na Pietniczanach syn Henryka i Xawery,
7. + 1913 Tadeusza pan na Strzyżawce syn Henryka i Xawery.
Kaplica oświecona z góry, wewnątrz z prawej i lewej strony były kiesetony dla wmurowania tablic z napisem kto na dole w grobowcu spoczywa.
Na wprost wejścia stał ołtarz biały marmurowy wykonany w Odessie według rysunku Tadeusza Grocholskiego, nad ołtarzem wisiał wielki krzyż, na którym Chrystus malowany na miedzianej blasze przez znanego mistrza Francuza Bonnat, a wykonany przez Tadeusza Grocholskiego. Podłoga z płytek marmurowych, wyścielona matami z Tilii latifolia.
Sześć dużych lichtarzy posrebrzanych.
Krzyż stojący na ołtarzu.
Cztery klęczniki (z Podzamcza).
Poniżej kaplicy na skale stał krzyż kamienny biały na podmurowaniu.
Widok stamtąd wspaniały na Boh tuż u podnóża skały a płynący ku Winnicy. Otoczenie kaplicy od strony Bohu bokami sosny, świerki, dęby, drobne krzewy. Obszar całego tego ustronia mógł mieć około…………. Ponieważ wieś Słoboda Strzyżawiecka graniczyła z tym kawałkiem ziemi Tadeusz Grocholski otoczył go wysokim murem, w którym była wielka brama i furtka tuż obok chaty dla stróża, starego zasłużonego sługi, który razem z żoną sobie mieszkał i pilnował kaplicy, ścieżki grasował, zimą śnieg odgarniał.
Kopiąc rów na fundament pod mur okalający tę posiadłość z kaplicą, natrafiono na kilka garnków z monetami Zygmunta I, Zygmunta Augusta, Stefana Batorego, Zygmunta III najwięcej.
Kaplica stała długie lata zamurowana dopiero w 1867 roku otrzymano pozwolenie na złożenie do grobowca zwłok śp. Henryka Grocholskiego, który umarł w Odessie w 1866 roku a w 1872 r. zmarła P. Xawera z Brzozowskich Henrykowa Grocholska. Zwłoki Jej zostały złożone obok Jej męża w grobowcu na skale.
W 1889 roku dopiero Tadeusz Grocholski otrzymał pozwolenie przeniesienia z Cmentarza Strzyżawieckiego spoczywających tam od 1833 roku zwłok Dziada Michała Grocholskiego Starosty i małego Władzia który żył tylko 22 dni i zmarł w 1842 roku.
I znowu lata całe mijały, dopiero gdy w Kamieńcu Podolskim został Gubernatorem Gen Euler, pozwolił zrobić drzwi do kaplicy od strony Bohu, wykonano je w Odessie według wskazówek Hrabiego Tadeusza Grocholskiego, ale ponieważ pozwolenie Fen. Eulera było z zastrzeżeniem żeby w kaplicy nie było nic co przypominałoby nabożeństwo, oczyszczono tylko wewnątrz ściany i otynkowano, wmurowano tablice marmurowe w kiesetony, przygotowane już dawniej dla spoczywających już od dawna osób. Ułożono posadzkę z płytek marmurowych i powieszono wielki krzyż zrobiony z desek pomalowanych na czarno i tylko od czasu do czasu kaplicę przewietrzano.
Kiedy w czasie Wojny Japońskiej (1905 r.) zawiał jakiś łagodniejsze prąd, Tadeusz Grocholski udał się do Kamieńca do Gubernatora Eulera by prosić o pozwolenie postawienia ołtarza i odprawienia Mszy świętej żałobnej. Euler w gruncie dobry człowiek pozwolił ale tylko w rocznicę śmierci spoczywających w grobowcu.
Na pierwszą Mszę św., którą odprawił Ksiądz Proboszcz Strzyżawiecki Kacper Mirocki, zjechała Rodzina: Stanisław Grocholski pan na Pietniczanach z żoną Wandą z Zamoyskich i troje dzieci: Marynia, Zdziś i Halusia, Tadeusz Grocholski z Zofią z Zamoyskich i ich sześć dzieci: Tadeusz, Remigiusz, Zosia, Michał, Anna, Henryk, Xawery, Helena z Grocholskich i Jan Brzozowski z dziećmi: Jadwigą, Władysławem, Zofią, Anną i Tadeuszem.
Wzruszający był to widok to Nabożeństwo pierwsze w kaplicy od tak dawna czekającej na to.
Cudowna pogoda, widok wspaniały na Boh, za Bohem łąka z pasącemi się krówkami, z lewej strony Pałac Strzyżawiecki, na prawo wijący się Boh w oddaleniu Winnica a naprzeciw za łąką i traktem las dębowy.
Dla pamiątki wpisuję tu „ostatnie słowa” wykute na tablicy marmurowej w kaplicy : „Mes enfants aurevoir au Ciel”.
Tak umierając żegnała P. Xawera Grocholska swoje dzieci:
Ręczniczki, korporał, palka obszyte koronką roboty przełożonej Karmelitanek Bosych Matki Steinmetz i Matki Xawery (Maryi z Grocholskich Czartoryskiej).
Helena Brzozowska z Grocholskich ofiarowała do kaplicy sześć lichtarzy posrebrzanych, jeden krucyfix, jeden ornat żałobny z przyborami.
Wanda z Zamoyskich Grocholska dała obrus na ołtarz.
Urządzeniem wszystkiego i ustrojeniem kwiatami całym porządkiem zajął się Tadeusz Grocholski.
W 1918 roku grobowiec został splądrowany. Tadeusz syn Tadeusza nowe trumny kazał zrobić i przełożyli z X. Lewińskim zmarłych z rozbitych trumien do nowych i zamurowali”.
Przepisał Henryk K. Grocholski 25.III.2003
Rok 1860
DAChO 685-2-905
Rok 1861
DAChO 685-2-906
Rok 1864
DAChO 685-2-907
http://www.library.vn.ua/Konf2010/texts/9_3.htm