(…)
Często odwiedzałam Iwanków, od czasu do czasu jeździłam do Czerwonej do Grocholskich ażeby zasięgnąć rady pana Hrabiego oraz jego protekcji użyć w staraniu się o męża. On istny dżentelnem radził, pomagał używał swych wpływów obszernych, ona radziła mi żebym wzięła kochanka w osobie pana Bierzyńskiego, wielkiego pana, bogacza Wołyńskiego który rozszedł się z żoną a we mnie niby to się zakochał, z tego powodu zapraszano mię na obiady i wieczory w czasie kiedy on ich odwiedzał lub bawił po kilka tygodni. Sama ta propozycja wstrętem mię przejmowała, oburzałam się na tę wielką damę księżniczkę z urodzenia tak nisko stojącą moralnie, a choć niekochałam męża, jednak takie załatwienia sprawy, zdawało mi się potwornem.
(…)
Jedyną rzeczą która mi ulgę sprawiła że zaraz po przyjeździe nigdy go nie było w domu, przyjął zarząd majątków hrabiego Grocholskiego z Czerwonej najbliższego naszego sąsiada i tam spędzał czas, poza polowaniami i wyjazdami do Żytomierz równie w interesach pana hrabiego. Znowu więc byłam samotna tylko mniej wolna bo ani wyjechać nigdzie bez wiedzy i sankcji mego władcy nie mogłam, ani według swego uznania postępować, ani zawrzeć stosunków z ludźmi dla mnie sympatycznymi. Znów byłam w poważnym stanie z czwartym dzieckiem a zaledwie skończyłam rok dziewiętnasty. Buntowałam się, cierpiałam i zaczęłam żałować że nie posłuchałam hrabiny Grocholskiej, pan Bierzyński zawsze był mną zachwycony, obiecywał wywieźć mię w świat szeroki, był miljonerem i rzucał mi pod nogi wszelkie przyjemności, pełnię używania życia, młodości a co najważniejsze swobody której tak pragnęłam.
(…)
Chrzciny obchodziły się suto, szumnie. Rodzicami chrzestnymi byli: Hrabina Grocholska urodzona ks. Radziwiłł i Tytus Olejnik chłop sołtys z naszej wsi, w drugiej parze Hr. Chrapowicka z Josypem i tak dalej, przy stole siedzieli wszyscy razem, pomieszani chłopi i wielcy panowie, pomiędzy któremi byli i Tyszkiewicze i Oskierkowie. Nic to jednak nie pomogło i jak już powiedziałam wyżej, we trzy tygodnie po urodzinach syna Jana, które nastąpiły 10 Lutego, a więc w pierwszych dniach Marca wysłaną byłam do Żytomierza z powodu że chłopi zaczęli okazywać wrogie usposobienie.
(…)
Przykładem taki Tereszczenko jeden z najwybitniejszych w falandze tej zgrai. Pierwszy debiutem było kupno Czerwonej od pani Grocholskiej ksieznej z domu Radziwiłł. Księżniczka z domu przedstawiała typ zwyczajnej arystokratki, która po wsze czasy wszędzie stanowi klasę najmniej przygotowaną do życia a za to od wieków przekazane mają dziedzicznie we krwi zarodek użycia, nadużycia, panowania i wyzyskiwania. Po śmierci męża bogatego hrabiego Grocholskiego udała się pod skrzydła mego męża który przez krótki czas od śmieci Grocholskiego która nastąpiła w Lutym aż do czas powstania i dostania się do więzienia zajmował się jej interesami, kiedy jego nie stało tak była przestraszona powstaniem, w czasie takich zaburzeń kiedy nie myślał o drugich ledwie mając czas myślenia o sobie, zgubiona się czuła w tem chaosie bez doradcy który by nią dyrygował a chociaż Oskierko kręcił się tam zdobywając rękę Chrapowickiej sam był tchórzem i niedołęgą, bezradnym paniczem, który w żadnym razie zaradzić ani sobie ani tem więcej nie umiał. Znaleźli się usłużni komisjonerzy którzy jej nastręczyli Tereszczenkę jako kupca który od razy pieniądze na stół wykłada, ucieszyła się bardzo, sprzedała mu dobra Czerwonej za 200 000 z tem wszystkiem co tam od wieków się zbierało, pałac umeblowany z całą rozkoszą wielkopańską. Konie karety, remanent cały. Kupując taką rezydencję Tereszczenko położył fundament swej przyszłej kolosalnej fortuny, kupując naokoło szlacheckie majątki, zagarnął w swe sieci pajęcze prawie powiat cały, a systematycznie dochodził do tego żeby zaplątać szlachcica a potem zgarnąć majątek. Pani Grocholska miała 200 000 i zaraz uciekła za granicę gdzie zapewne ożywała życia wśród grona haute aristocratie w Paryżu.